Została odcięta od kanalizacji. Nikt nie pomoże!
Barbara Chybalska-Cichoń z Częstochowy żyje jak w średniowieczu. Od dwóch miesięcy nie może korzystać z kanalizacji, która została uszkodzona podczas plac budowlanych na sąsiedniej działce. Kobieta liczyła na pomoc ze strony miasta, ale zamiast niej, otrzymała pismo o rozwiązaniu umowy na odbiór nieczystości. Teraz jej toaletą ją ogród.
58-letnia Barbara Chybalska-Cichoń mieszka w Częstochowie. Czterdzieści pięć lat temu m.in. na jej działce w porozumieniu z sąsiadami powstała wewnętrzna sieć kanalizacyjna. Tym samym przez lata ścieki były odprowadzane do miejskiej sieci. Sytuacja zmieniła się w ubiegłym roku, gdy doszło do uszkodzenia kanalizacji.
- Zaczęły się problemy z kanalizacją u mnie. I u sąsiada. Sąsiad powiadomił wodociągi i wydawało się, że awaria będzie usunięta. 22 grudnia dostałam pierwsze pismo z wodociągów, które w największym skrócie mówiło: ponieważ cztery posesje dalej dokonano likwidacji kanalizacji, więc od 1 stycznia nie odbierzemy ci ścieków. Jeszcze wtedy myślałam, że to żart – opowiada.
Brutalny mord na 60-latce. Obława za Abdanourem Djabrim
Pani Barbara od ponad dwóch miesięcy nie może korzystać z toalety ani łazienki. Wszystkie nieczystości wylewa do ogrodu. 58-latka prowadzi fundację: pomaga osobom uzależnionym i ofiarom przemocy domowej. Przez brak kanalizacji fundacja nie może funkcjonować.
- Przeciętny człowiek korzysta z toalety 4, 5 razy na dobę. Proszę sobie wyobrazić nasze życie… Nasz ogród to teraz „ekologiczna” toaleta i łazienka. Mam wyliczone, że kąpiel to jest około sześciu kursów, żeby potem wylać wodę na dwór. Pranie to dwa duże kubły z wodą. W ogrodzie mamy zrobioną taką zlewnię, filtry ze ściółki i szyszek i tam zlewamy wodę – mówi Barbara Chybalska-Cichoń.
- Fundacja nie funkcjonuje. Jesteśmy pozbawieni pomocy, którą tutaj otrzymujemy. I jest nam z tego powodu przykro. Nie tylko nam, ale też wielu osobom, które korzystają z tej fundacji – zaznacza Marcin Toroński, podopieczny fundacji.
Są rodzicami małych czworaczków. Wojna zniszczyła ich dotychczasowe życie
Częstochowskie wodociągi znalazły usterkę. W ciągu dziewięciu dni zerwały z panią Barbarą umowę na odbiór nieczystości. Prawdopodobnie podczas budowy budynku na jednej z sąsiednich działek nastąpiło odcięcie kanalizacji. Właściciele terenu są tego świadomi, jednak nie widzą możliwości rozwiązania problemu.
- Prawdopodobnie jak szła ta rura kanalizacyjna, to szła gdzieś pod budynkiem i budowlańcy ją najprawdopodobniej usunęli. Innego rozwiązania nie ma. Problem jest nie do rozwiązania, bo teraz odtworzyć się nie da – twierdzi właściciel firmy, która uszkodziła kanalizację.
- W grudniu ubiegłego roku kanalizacja jeszcze działała, bo wodociągi przysyłały wóz asenizacyjny, który od sąsiadów z tej samej nitki odbierał ścieki. Jeżeli pobierał od sąsiadów, pobierał też ode mnie. I tak było przez cztery miesiące, dopóki nie zadałam pytań, kto zniszczył kanalizację – mówi Barbara Chybalska-Cichoń.
Uciekła z dziećmi od partnera. Właśnie spłonął ich nowy dom
Rzecznik wodociągów Paweł Gruszczyński tłumaczy, że w związku z brakiem dostarczania instalacją wewnętrzną ścieków z posesji pani Barbary, usługa przestała być świadczona, więc „dalsze naliczanie opłat byłoby bezprawne i nie miałoby uzasadnienia. W dziewięć dni wodociągi zerwały umowę, mimo że zakłada trzymiesięczny okresy wypowiedzenia. Jednak nie w przypadku braku odpływu ścieków z instalacji wewnętrznej”.
- Wodociągi nie miały takiego prawa, ponieważ umowa takiego terminu wypowiedzenia nie przewiduje. W naszej ocenie to wypowiedzenie jest całkowicie bezskuteczne w świetle prawa. Napisaliśmy wniosek, by przysłali tu wóz asenizacyjny, za który pani Barbara chciałaby nawet zapłacić. Niestety nie przysłali – odpowiada Małgorzata Mielczarek, radca prawny, pełnomocnik pani Barbary.
- Jesteśmy na etapie, że sieć kanalizacji jest niedrożna. Do czasu rozwiązania tego problemu powinno został wstrzymane wytwarzanie tych ścieków z tej posesji – mówi rzecznik wodociągów, pytany czy możliwe jest podstawienie wozu asenizacyjnego.
Zbierali na dom, ale pomoc uchodźcom była ważniejsza
Nie oglądając się na właściciela sąsiedniej posesji, pani Barbara mogłaby wybudować prywatną oczyszczalnię ścieków lub szamba. Jednak koszty przewyższają możliwości finansowe kobiety. Dlatego złożyła zawiadomienie do prokuratury.