Niepełnosprawne małżeństwo z Ukrainy. Szukają pracy, by się utrzymać

Poruszające się na wózkach małżeństwo z Ukrainy szuka pracy w Polsce. Pani Olga i pan Igor znaleźli schronienie w akademiku Politechniki Wrocławskiej, są wdzięczni za dotychczasową pomoc, ale chcieliby wziąć sprawy w swoje ręce. Z Ukrainy uciekali trzy dni. - Zaczęły nisko nad nami latać wojskowe samoloty, otwieraliśmy okno w domu i słyszeliśmy wybuchy - opowiadają.

Poznali się jedenaście lat temu na Krymie, kiedy ten nie był jeszcze okupowany przez Rosjan. Pani Olga ma 36 lat, pan Igor 46 lat. Obydwoje poruszają się na wózkach.

- Krym był jeszcze ukraiński, tam był turnus rehabilitacyjny dla ludzi na wózkach i tak się poznaliśmy – opowiada pani Olga.

Sanepid niesłusznie ukarał go w pandemii. Wszystkich pieniędzy nie zwrócił

Małżeństwo mieszka 100 kilometrów od Kijowa. Wojna zmieniła w ich życiu wszystko.

- Zaczęły nisko nad nami latać wojskowe samoloty, otwieraliśmy okno w domu i słyszeliśmy wybuchy. Wszyscy uciekali z Kijowa. Strach jest, bo Ukraina w stosunku do Rosji to mały kraj, ona sama nie da sobie rady – przyznaje pan Igor.

Po wybuchu wojny małżeństwo spakowało najpotrzebniejsze rzeczy i razem ze swoim najwierniejszym przyjacielem psem Lordem uciekło do Polski.

- Jechaliśmy trzy dni, w Ukrainie były ogromne korki, 500-kilometrowe. Dwa dni jechaliśmy do samej granicy, pojechaliśmy do jednego przejścia - nie mogliśmy przejechać, to do drugiego przejścia z Węgrami, aż w końcu do Medyki – wspomina pan Igor.

Mieszkają teraz w akademiku Politechniki Wrocławskiej. Pomagają im wolontariusze.

- Obecnie mają zgodę do zamieszkiwania do końca czerwca, jest wstępna deklaracja pana rektora, że jeśli będzie potrzeba i nie znajdą do tego czasu miejsca dla siebie, to do końca września będą mogli mieszkać w akademiku politechniki – tłumaczy Beata Janikowska, radczyni prawna, która pomaga Oldze i Igorowi.

Żyje w pustostanie. Po powrocie ze szpitala, został bezdomny

- Podoba mi się wasza dobroć, ludzkie podejście, muszę powiedzieć, że nawet Ukraińcy tego nie mają. Nie potrafię wyrazić swojej wdzięczności tym ludziom, bo przecież kim dla nich jesteśmy? Oni cały czas przybiegają, pytają, co potrzeba, jak się mamy – mówi pan Igor.

- W Polsce naprawdę jest rozwinięta infrastruktura dla ludzi na wózkach, przystosowany transport publiczny, podjazdy. U nas troszkę z tym jest gorzej. Polacy to tacy dobrzy ludzie – dodaje pani Olga.

W Ukrainie małżeństwo utrzymywało się z niewielkich rent, około 200 zł miesięcznie na osobę. Żeby dorobić do skromnego domowego budżetu, handlowało orzechami. Posadziło nawet drzewa orzechowe obok domu.

- Żyliśmy normalnie, zajmowaliśmy się własnym biznesem, takim małym, zajmowaliśmy się skupem orzechów włoskich. Ola też pracowała, żyliśmy jak wszyscy – wspomina Igor.

Rzucił się z nożem na dziecko. Szokujący atak przed szkołą

Pan Igor to złota rączka, może wykonywać drobne naprawy sprzętu AGD. Pani Olga skończyła kurs manicure, świetnie szyje. Małżeństwo chce wrócić na Ukrainę, ale czeka na koniec wojny. Do tego czasu, żeby móc utrzymać się w Polsce, para potrzebuje pracy manualnej we Wrocławiu lub jego okolicach. Liczy na pomoc Polaków.

- Ciężko jest z pracą, jak ona jest, to czujesz się wolnym. Nie zależysz od nikogo - mówi pan Igor, a jego żona dodaje: - Zasadniczo zależy na każdej pracy, najważniejsze, żeby była, żeby przynosiła jakiś dochód, żebyśmy mogli się utrzymać.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX