Znika z pieniędzmi na budowę domu
Ostrzegamy przed nieuczciwym budowlańcem. Mężczyzna rozpoczynał budowy, brał od ludzi co najmniej po kilkadziesiąt tysięcy złotych zaliczki na materiały budowlane i znikał, gdy wykonał początkowy zakres prac. Dziś wiemy, że nie rozliczył się nie tylko z poszkodowanymi inwestorami, ale też z podwykonawcami i hurtowniami, gdzie zamawiał materiały.
Pan Artur razem ze swoją partnerką Dominiką od trzech miesięcy powinni korzystać z nowo wybudowanego domu. Dziś do wykończenia go jest bardzo daleko. Za taki stan rzeczy para wini budowlańca, z którym podpisali umowę w listopadzie ubiegłego roku.
- Zgłosiło się do nas kilka firm, w sumie zrobiliśmy około 15 wycen. Ta oferta nie była najtańsza ani najdroższa. Osoba, z którą rozmawialiśmy, czyli pan Sebastian był bardzo merytoryczny – wspomina pan Artur.
Policja regularnie myli go z poszukiwanym przestępcą!
- No nic nie wskazywało na to, że sprawy się tak potoczą. Zaczęliśmy prace w grudniu zeszłego roku i został wykonany wykop, został wysypany piasek. Przy czym nie został odpowiednio zagęszczony. Pod koniec lutego mieliśmy tutaj wody po kostki. Kierownik zlecił prace naprawcze, kazał wymienić ten zamoczony piach, bo już nic z tym się nie dało zrobić. No i z panem Sebastianem zaczął być utrudniony kontakt. Zaczęły się wymówki, że nie ma dostępnego sprzętu, koparek, nie ma destruktu betonowego, że jego matka jest w szpitalu – dodaje pani Dominika.
Gdy okazało się, że niektóre elementy budowy trzeba będzie poprawiać, budowlaniec urwał kontakt. Panu Arturowi i pani Dominice udało się dotrzeć do podwykonawcy, który również pracował przy budowie domu.
- Podwykonawca powiedział, że nie dostał wynagrodzenia ustalonego z panem Sebastianem, w związku z czym nie będzie podejmował prac na naszej budowie. I podał nam jednocześnie numery do innych osób, które zostały w podobny sposób oszukane i ich prace stanęły. A z panem Sebastianem już nie było wtedy kontaktu – mówi pan Artur.
"Nie chcemy siedzieć w domu na zasiłku". Niepełnosprawni tracą pracę
Dziś wiadomo, że osób które czują się poszkodowane przez budowlańca jest więcej. Mówią, że schemat działania za każdym razem był ten sam. Po wzięciu zaliczek na materiał i zrealizowaniu początkowego etapu prac, pan Sebastian znikał. Kwoty, które padają zaczynają się od 60 tysięcy złotych - kończą na ponad 100. Najstarsze podpisane umowy sięgają 2019 roku.
- Wyszło tego 178 tysięcy, gdzie umowa była podpisana na wybudowanie domu w stanie surowym zamkniętym za 235 tysięcy złotych – opowiada pani Maria.
- Już przed świętami Bożego Narodzenia powiedział nam, że on schodzi z budowy, ogłasza upadłość i po prostu domu nam nie postawi – wspomina pani Kinga.
- Czyli wtedy, kiedy z nami podpisywał umowę, a miesiąc później zaczynał budowę – wtrąca pani Dominika.
- Kiedy człowiek się połapał, że niekorzystnie, za dużo zaliczek mu zapłacił i zaczął dopytywać, co z czego wynika…to nagle znikał, przestawał odbierać telefony, tłumaczył się, że leży w szpitalu na covid – mówi pan Paweł.
- To samo zdjęcie testu wszystkim nam wysyłał tylko w innym czasie – dodaje pani Maria.
Miały być rajskie wakacje. Zostali bez pieniędzy
- Chcecie znać prawdę? On na dziś jest nam winny 40 tysięcy. Teraz wymieniam budowy, o których, że inwestor popłynął: Na Koślinie - jakieś 40 tysięcy, na Cesarskiej 80 tysięcy. Teraz sprawy są, komornika ma – opowiada podwykonawca pan Rafał.
Poszkodowani twierdzą, że mężczyzna nie rozliczał się z nimi, podwykonawcami i hurtowaniami, w których zamawiał materiały. Odwiedziliśmy kilka z nich. Właściciele tych miejsc potwierdzają, że budowlaniec jest im winny pieniądze.
- My produkujemy konstrukcje drewniane, on zamówił takie konstrukcje. Jako, że sam montował, no to miał zapłacić przed produkcją wszystko. Ale się już nie pojawił. Złapaliśmy kontakt z inwestorem, powiedzieliśmy mu jaka jest sytuacja. On pieniądze wyłożył. Inwestor zapłacił więc dwa razy, bo i budowlańcowi – słyszymy w składzie drewna.
Skandal na Podkarpaciu. Starosta obwinia zastępcę, a zastępca - szefa
- Przyjechało małżeństwo, które twierdziło, że mają towar do odebrania. On powiedział im, że jest przedpłacone. Ale cokolwiek, co by u nas zostawił, to najpierw poszłoby na poczet tego, co jest nam winny – powiedział pracownik hurtowni z materiałami budowalnymi.
Udało mi się porozmawiać z budowlańcem.
Budowlaniec: Problemem jest to, i to było na wszystkich budowach, że z dnia na dzień rosły ceny materiałów budowlanych. Rosły dramatycznie. I skutek był taki, że przychodzi do mnie inwestor i pyta - panie, za ile pan mi to zbuduje? Nie wiem.
Reporter: Ale nie jest pan jedynym wykonawcą.
- Oczywiście.
- Inni budowali i dali sobie radę.
- A pan mówił tym ludziom, że kupuje materiał, ja jadę do hurtowni i tam mówią, że pan nie przekazywał tych pieniędzy. To jak było?
- Hola, hola.
- Posłużę się przykładami dwóch budów.
- Robiliśmy w ten sposób, że wszystkie większe zamówienia - pan J. np. jechał sam do hurtowni.
- Ale zawsze tak było, we wszystkich przypadkach?
-Nie.
- No właśnie.
- Materiał czasami był na mnie.
- Czyli pan nie ma takiego poczucia, że kogoś oszukał?
- Nie.
Grupa poszkodowanych, z którymi rozmawialiśmy sprawę zgłosiła do prokuratury. Liczą na to, że uda im się udowodnić, że zostali oszukani. Przestrzegają innych przed współpracą z budowlańcem.