Kontrowersyjna inwestycja. "Tablica Mendelejewa będzie w każdym ogródku"
Mieszkańcy gminy Jemielno na Dolnym Śląsku protestują przeciwko planom wybudowania w ich okolicy zakładu odzysku surowców. Twierdzą, że nie było to z nimi konsultowane, że działalność będzie zagrożeniem dla ich zdrowia oraz dla obszaru Natura 2000. Gmina jest pszczelarskim zagłębiem, gdzie w sezonie powstaje nawet kilkanaście ton miodu.
Firma, która chce stworzyć zakład odzysku surowców, zgłosiła się do miejscowego urzędu. Zakupiony został też teren pod inwestycję.
- Ta inwestycja pozostawi tu krajobraz księżycowy. Tablica Mendelejewa będzie w każdym ogródku, w każdym domu. Do czego jest powołany samorząd? Do tego, żeby zaspokajać zbiorowe potrzeby mieszkańców. A to nie jest nasza zbiorowa potrzeba. Naszą potrzebą jest to, żeby ta firma się stąd usunęła! – mówił podczas protestu jeden z mieszkańców Jan Ucinek.
- Mieszkamy tu od urodzenia, niektórzy z dziada pradziada. To będzie naprawdę zagrażać życiu! Cyjanek, rtęć, każdy wie, co to jest. Odpady medyczne, azbest… Ludzie! A kto wie, co będzie jeszcze przywożone z Niemiec w beczkach – argumentowała inna protestująca Wanda Antoszewska.
Wystawiła w sieci ubrania, ukradli jej pieniądze z konta
Mężczyzna, który sprzedał ziemię pod kontrowersyjną inwestycję, nie chciał rozmawiać przed kamerą. Twierdzi, że ukryto przed nim prawdziwe zamiary.
- Najpierw miała być fotowoltaika, później miała być tam przerabiana kora, liście, gałęzie, coś takiego. To było sprzedane osobie prywatnej, nie Agromixowi. Ja to sprzedałem osobie prywatnej – tłumaczył.
Zrezygnowała z pracy, by zająć się babcią. Urzędnicy odmawiają świadczenia
Jednocześnie okazało się, że jego brat jest oskarżony o prowadzenie nielegalnego składowiska odpadów.
- To było u brata i jest wyjaśniona ta sprawa. W sądzie toczy się, ale to co tu było, to jest wyjaśnione, pozbierane było. To miały być czyste zbiorniki, a pod naszą nieobecność były przywiezione zbiorniki z tym – dodał były właściciel terenu.
Sprawa nielegalnego składowiska odpadów toczy się przed Sądem Rejonowym w Głogowie. Świadkiem w tym procesie jest między innymi była pracownica urzędu gminy Jemielno.
- Pani wójt powiedziała, że mam pojechać na kontrolę. Pojechałam, tam były kontenery. Napisałam protokół i na tym się skończyło. Za jakiś czas pani wójt przychodzi i mówi, że mam zamknąć to postępowanie. Ja mówię: pani wójt, są nieprawidłowości. „Ale mnie to nie interesuje, ty masz to zamknąć” – powiedziała nam była urzędniczka Gminy Jemielno.
- To nieprawda. Pani urzędniczka, która się wypowiedziała, podpisała protokół na wizji lokalnej. Była tam z innym pracownikiem, mnie tam nie było. Podpisała protokół, odpadów nie było. Dziś po co to robi? Nie wiem – odpowiedziała Anita Sierpowska, wójt gminy Jemielno.
Dramatyczny bój o dziecko. 7-latka siłą odebrana matce
- Pani wójt zrobiła parę rzeczy dobrych dla gminy. Aczkolwiek teraz umoczyła ręce w gównie i rąk nie umyje z tego gówna do końca życia – ocenił Zbigniew Ziemkowski, jeden z mieszkańców protestujących przeciw przetwórni odpadów.
- Sprowadziła inwestora nie pytając się nas o to. A jak się zapytaliśmy inwestora, na czyje zlecenie przyjechał, to powiedziała, że mieszkańcy chcieli i ona dlatego sprowadziła. Nikogo nie pytała – dodała inna mieszkanka gminy Wanda Antoszewska.
- Inwestor złożył do nas wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. Każdy ma prawo złożyć taki wniosek. Może mi pan również złożyć wniosek o budowę elektrowni atomowej i ja również ten wniosek będę procedować zgodnie z przepisami prawa – przekazała wójt Sierpowska.
Reporter: Wyobraża sobie pani gminę, gdy to tam powstanie?
Wójt: Szanowny panie, to nie chodzi o moje wyobrażenia.
Reporter: Mnie interesuje pani zdanie na ten temat.
Wójt: Nie mam takiego zdania. Czekam na opinie instytucji.
Znika z pieniędzmi na budowę domu
To fragment oświadczenia inwestora, spółki Agromix:
„W Cieszynach (...) przewidziano głównie przetwarzanie zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego, oraz paneli fotowoltaicznych. Przetwarzanie będzie polegało na odzysku jak największej ilości odpadów, które będzie można poddać recyklingowi i odzyskowi. Urządzenia wchodzące w skład linii technologicznych będą nowoczesne i będą spełniały wszystkie normy środowiskowe.”
Henryk Marków jest lokalnym przedsiębiorcą i mieszka w gminie Jemielno od urodzenia. Mężczyzna pokazał nam miejsce, gdzie ma powstać kontrowersyjna inwestycja.
- Będzie to wchodzić do atmosfery, będziemy wdychać to stopniowo i stopniowo będziemy umierać. Po takiej inwestycji, jeżeli będzie taka duża firma, kto kupi tutaj od pszczelarzy miejscowych miód? – zapytał.
Policja regularnie myli go z poszukiwanym przestępcą!
Gmina Jemielno to prawdziwe pszczelarskie zagłębie. W sezonie powstaje tam nawet kilkanaście ton miodu. Rodzina państwa Janików ze wsi Śleszyny również jest związana z tym biznesem.
- Bez względu na to, jaki będzie ostatecznie kształt tego raportu środowiskowego, to fabryka czekoladek to nie będzie. Będzie to zakład przetwarzania odpadów. Będzie jakieś zapylenie z tym związane, na pewno duże, będą opary z procesów, które będą tam zachodziły, a pszczoła to jest takie stworzonko, taki owad, który zbiera wszystkie pyłki z drzew, kwiatów, i znosi to do ula. Więc to będzie się także znajdowało w miodzie – zauważył Łukasz Janik.
- Jesteśmy przerażeni tym, że za płotem, 400 metrów od mojego płotu, będę widziała mury, kominy, dachy. Będę słyszała samochody przewożące towar. Po prostu nie wyobrażamy sobie tego – dodała Hanna Wędlik. Kobieta przeprowadziła się do tej okolicy licząc na spokojną starość na łonie natury. Teraz, jak sama mówi, czuje się oszukana.
"Nie chcemy siedzieć w domu na zasiłku". Niepełnosprawni tracą pracę
- Dom kupowaliśmy w 2017 roku. W akcie notarialnym jest klauzula, że gmina Jemielno należy do chronionego krajobrazu Doliny Baryczy, więc byliśmy pewni, że tutaj nie powstanie nic związanego z ingerencją w środowisko i w ekologię – podkreśliła.
- Nie potrafię zrozumieć, skąd pomysł, żeby w takim miejscu budować coś tak szkodliwego? Rozumiem, że to są konieczne rzeczy, bo musimy gdzieś to utylizować, musimy coś robić z tymi panelami, ale dlaczego w środku obszaru Natura 2000 – zapytała inna protestująca Monika Filipowska.
Kobieta trzy lata temu przyjechała do wsi Cieszyny z Wrocławia. Prowadzi hodowlę koni. Według niej walka mieszkańców toczy się teraz nie tylko o ciszę i spokój, ale i o bezpieczeństwo.
Skandal na Podkarpaciu. Starosta obwinia zastępcę, a zastępca - szefa
- Pod tym rejonem są wody podziemne, to jest tak zwany zbiornik 303, który zaopatruje cały region w wodę. Więc jeżeli cokolwiek w przypadku awarii dostanie się do ziemi, a to są bardzo przepuszczalne gleby, to skażeniu ulegnie… no w ogóle nie mogę sobie tego wyobrazić – stwierdziła.
Gmina Jemielno to na pierwszy rzut oka cicha i spokojna okolica. Ale wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach emocji tutaj nie zabraknie.
- Będziemy walczyć do końca, do zwycięstwa. Nie pozwolimy, żeby nam to postawili, żeby powstał taki potwór destrukcyjny dla tej ziemi – mówi Monika Filipowska.