Wybuch gazu. Winni są, odszkodowania brak
Potężny wybuch gazu zniszczył piętrowy budynek w Kostrzynie nad Odrą należący do rodzin państwa Ficnerów i Karwowskich. Eksplodował gazociąg przed domem. Winni temu są pracownicy gazowni, którzy dostawali sygnały od mieszkańców, że w okolicy czują gaz. Mimo to poszkodowane w wybuchu starsze małżeństwo nie dostało ani grosza odszkodowania i koczuje w domu, który może się w każdej chwili zawalić.
- Wybuchł gaz w wyniku nieszczelności i to jest udowodnione. Doszło do tragedii wskutek zaniedbań – mówią Teresa i Jan Ficnerowie.
Do wybuchu doszło jesienią 2020 roku. Mieszkańcy podkreślają, że woń gazu była odczuwalna w okolicy nawet kilka dni przed wybuchem. Wielokrotnie alarmowali pogotowie gazowe. Mimo to gazociągu nie naprawiono. W wybuchu ranna została 21-letnia pani Roksana.
- W pewnym momencie zwalił się sufit na mnie. Zobaczyłam płomienie, pył. Po chwili się ocknęłam i zobaczyłam, co się dzieje. Próbowałam wstać i włożyłam ręce w ogień. Chciałam przesunąć głazy, które runęły na mnie – wspomina.
Koszmarne drogi. Pogotowie nie dojechało, małżeństwo zmarło
Teraz już wiadomo, że za tragedię odpowiada trzech pracowników gazowni z Kostrzyna nad Odrą. Prokuratura oskarżyła ich. Według niej pracownicy wiedzieli o wycieku gazu, a mimo to nie podjęli żadnych działań. Wśród nich był kierownik miejscowej gazowni Paweł P.
- Trzech pracowników gazowni w Kostrzynie usłyszało zarzut spowodowania zdarzenia zagrażającego życiu oraz zdrowiu wielu osób i mienia wielu rozmiarów. Nie stwierdzili, że tam doszło do rozszczelnienia, a ono było – tłumaczy Łukasz Gospodarek z Prokuratury Okręgowej w Gorzowie Wielkopolskim.
Pobicia, rozboje, wyroki. Kilkadziesiąt interwencji policji
Sąd w Słubicach nie miał wątpliwości i uznał winę trzech pracowników gazowni. Jednak nie ukarał ich. Warunkowo umorzył postępowanie. Wyrok jest prawomocny.
- Sąd może umorzyć postępowanie, jeżeli wina i społeczna szkodliwość czynu nie są znaczne – wyjaśnia Renata Sikorska, prezes Sądu Rejonowego w Słubicach.
- Skoro dom legł w gruzach, była osoba ranna i to poważnie, to jak możemy mówić o niskiej szkodliwości? To się nie wyklucza? – pytamy.
- Ja bym chciała to zostawić bez komentarza – odpowiada prezes sądu.
Zabójstwo w Kudowie powiązane ze zbrodnią w Górach Stołowych? Nowy trop
- W mojej ocenie całe zdarzenie i jego charakter świadczy o tym, że stopień tej szkodliwości był znaczny. Uległo zniszczeniu mienie, jak i była szkoda na osobie – mówi adwokat Anna Wichlińska.
Mimo upływu prawie dwóch lat od tragedii, małżeństwo Ficnerowie nie dostało od gazowni żadnych pieniędzy na odbudowę zniszczonego domu. Starsze małżeństwo prowizorycznie naprawiło rozpadający się budynek i teraz w nim koczuje.
- Dostałem z tartaku palety używane, rozbiliśmy je. Taka samoróbka. Nie jest bezpiecznie.
Wystarczy dobra wichura, folii nie ma i jesteśmy mokrzy. Od strony zakładu gazowniczego nie dostaliśmy złotówki – przyznają Ficnerowie.
Siostry prezentki zgotowały dzieciom koszmar. Rozmawiamy z rodzicami
Razem z panem Janem jedziemy do miejscowej gazowni. Mężczyzna chce się dowiedzieć, dlaczego zapomniano o pomocy dla niego i żony.
Od pracownicy gazowni słyszymy, że nie jest uprawniona do wypowiadania się w tej sprawie. Tłumaczy, że kierownik Paweł P. jest na urlopie.
- Paweł P. to jest ta osoba, która miała zarzuty, została skazana za niedopełnienie obowiązków i dalej pracuje. Jestem zaskoczony. Nie wiem, co powiedzieć – komentuje Jan Ficner.
- Jeżeli do popełnienia przestępstwa, które zostało stwierdzone, dochodzi podczas wykonania czynności służbowych, to taka osoba powinna ponieść nie tylko karną, ale i zawodową odpowiedzialność – uważa adwokat Anna Wichlińska.
Dramat niepełnosprawnej. Mężczyzna miał pomóc - została z niczym
Dodzwoniliśmy się do kierownika gazowni, ale nie chciał rozmawiać i rozłączył się. Okazało się, że rzecznik prasowy Polskiej Spółki Gazownictwa również przebywa na urlopie. Przesłano nam mailowo informację:
„Wypłata odszkodowania nie jest realizowana przez Polską Spółkę Gazownictwa sp. z o.o., po stronie ubezpieczyciela spółki leży oszacowanie szkody i określenie kwoty odszkodowania.”
Druga z rodzin poszkodowanych w wybuchu dostała co prawda od ubezpieczyciela gazowni odszkodowanie, jednak nie starczyło ono na odbudowę domu. Dlatego państwo Karwowscy muszą wynajmować mieszkanie.
- Nikt z gazowni u mnie nie był, nie pisał, nie dzwonił. Córka została poparzona, ma ślady, nosi rękawicę rehabilitacyjną. Miała poparzenia II stopnia. Dla niej PZU wypłaciło 20 tys. zł. Wyliczyli 28 proc. uszczerbku na zdrowiu - mówi Jacek Karwowski, poszkodowany w wybuchu gazu.
- Na plecach mam bliznę. Nikt się nie pojawił, nikt się nie zapytał, nie zainteresował. To nie jest moja wina ani rodziców, że to się stało. My straciliśmy wszystko. Uważam, że zakład gazowniczy powinien pomóc, przecież leczenie trwa cały czas. Potrzebne są fundusze - Dodaje pani Roksana.