Nie może sprzedać domu - do budynku nie ma dojścia!

Córki 75-letniego Mariana Podawczyka zażądały od niego spłaty swojej części majątku po zmarłej matce. Podały go do sądu i obecnie komornik regularnie zajmuje mu emeryturę. By wyjść z długów mężczyzna chciał sprzedać dom w Pruszkowie, ale okazało się, że wejście do niego prowadzi przez działkę sąsiada.

Pan Marian ma 75 lat i jest wdowcem na emeryturze. Przez kilkanaście lat pracował we Francji jako stolarz. Mężczyzna od 2014 roku mieszka w Pruszkowie na Mazowszu.

- Córki powychodziły za mąż, a żona mieszkała w Bełchatowie, gdy byłem w Paryżu. Została w chałupie sama. Sprzedaliśmy więc dom, a ona poszła do starszej córki do Warszawy i u niej mieszkała. Zachorowała 8 grudnia, a 19 grudnia 2003 roku kupiłem ten dom. Żona była w szpitalu, po czym zmarła nie odzyskując przytomności. Wtedy wszystkie rzeczy poprzywoziłem, tu schowałem i wyjechałem do Francji, bo tam mieszkałem do 2014 roku - opowiada Marian Podawczyk.

Nieruchomość w Pruszkowie małżeństwo Podawczyków kupiło na wspólne konto. Obecnie mężczyzna mieszka w innym miejscu, a budynek stoi nieużywany.

Nie chcą asfaltu w Leśnej Polanie. Spór o drogę

- Tu jest około 60 metrów kwadratowych. Założyłem centralne, kuchnię zrobiłem, łazienkę - opowiada pan Marian.

Obecnie córki mężczyzny żądają od niego spłaty swojej części majątku, który należy im się w spadku po matce. Mężczyzna obiecał uregulować tę kwestię po sprzedaży budynku. Chociaż kupców nie brakuje, to niespodziewanie pojawił się problem.

- Mnie to do głowy nie przyszło, dopiero później, jak chciałem sprzedać, to się okazało, że nie ma wejścia do domu. Prowadzi ono przez działkę sąsiada. I dom stoi pusty, nikt nie mieszka, niszczeje, a ja sprzedać nie mogę. Chciałem wybić drzwi bezpośrednio na ulicę. Ale tutaj w planie zagospodarowania przestrzennego zapisano, że będzie przechodzić tu droga. Już 20 lat minęło, drogi nie ma, ani nie ma pomyślunku, żeby ją budować - mówi pan Marian.

- Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko, mieliśmy tylko jeden taki przypadek i doszło do porozumienia między osobą, która chciała zakupić taki kawałek terenu a właścicielem, dzięki naszej mediacji. W takim przypadku jedynym rozwiązaniem jest założenie sprawy cywilnej o ustanowienie drogi koniecznej, o służebność. Ale niestety, taki proces trwa dwa lata. Można próbować z nim dojść do porozumienia, bo ten pan tak naprawdę straci ten kawałek terenu, czy chce, czy nie chce. A w przypadku mediacji, rozmowy, mógłby dostać za to jakieś wynagrodzenie - tłumaczy Filip Woźniakowski z agencji Woźniakowski Nieruchomości.

- Z właścicielem terenu nie mogłem się dogadać, bo mi mówił, że ani mi służebności nie da, ani mi nie sprzeda, bo automatycznie wartość jego działki spadnie. A nowy, który teraz to kupił... Ja się z nim nie widziałem ani nie rozmawiałem - przyznaje pan Marian.

Pomoc okazała się chwilowa. Groźba wyprowadzki

My również próbowaliśmy skontaktować się z nowym właścicielem sąsiedniej działki, ale bezskutecznie.

Tymczasem panu Marianowi zależy na czasie, bo komornik już zajął mu emeryturę. Do spłacenia córek pozostało mu jeszcze ponad 20 tysięcy złotych.

- I teraz trzeba prawnie, żeby urząd miasta dał decyzję, żeby można było wybić drzwi bezpośrednio na ulicę, żeby wyjście było i żeby można było się dołączyć do kolektora miejskiego, do szamba. I to wszystko. Bo szambo stoi na podwórku sąsiada, które on mi może w każdej chwili zasypać albo zamknąć bramę i nie wpuścić beczkowozu do szamba - opowiada pan Marian.

- Budynek znajduje się na obszarze objętym planem zagospodarowania przestrzennego, plan został uchwalony przez radę miejską w 2012 roku i od tego czasu obowiązuje. Według planu budynek znajduje się na terenie przewidzianym pod przebicie publicznej drogi. W konsekwencji oznacza to, że z czasem będzie, w momencie budowy drogi, wyburzony - informuje Krystyna Sławińska z Urzędu Miejskiego w Pruszkowie.

Pruszków. Bronili starych drzew, interweniowała policja

Pan Marian twierdzi, że do tej pory napotykał opór ze strony urzędników miejskich, którzy blokowali mu możliwość przesunięcia wyjścia z budynku, powołując się na plan zagospodarowania przestrzennego. Jednak podczas wizyty ekipy Interwencji w Wydziale Architektury miasta Pruszkowa okazało się, że to rozwiązanie jest możliwe.

- Nie wiem, czy napotkał opór, akurat mnie sprawa jest nieznana. Ja bym nie widziała nic w tym złego, żeby te drzwi pojawiły się i wychodziły bezpośrednio na chodnik. Są to roboty budowlane, na które powinien uzyskać zgodę, czy zgłosić jako remont do Starostwa Powiatowego - mówi Krystyna Sławińska z Urzędu Miejskiego w Pruszkowie.
Reporter: A jeśli Starostwo Powiatowe wydałoby negatywną decyzję, powołując się na wasz plan zagospodarowania, to byłaby błędna decyzja?
Sławińska: Czasami tak jest, wtedy my, jeżeli inwestor zwraca się do nas, dokonujemy takiej oceny własnej.
Reporter: Czyli właściciel nieruchomości powinien skierować się do Starostwa Powiatowego, a jakby były problemy, to może przyjść do was i pomożecie?
Sławińska: Jak najbardziej.

Pan Marian ma nadzieję, że te zapowiedzi pozwolą mu sprzedać feralną nieruchomość. Dzięki temu mężczyzna spłaci swoje zobowiązania i nareszcie będzie mógł cieszyć się spokojną emeryturą.

 

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX