Czwarty rok w areszcie. Nie mają dowodów?
Piotr Ogrodniczuk od czterech lat siedzi w areszcie oskarżony za zabójstwo, którego mógł nie popełnić. Mężczyzna pił alkohol z Jackiem B. i jego szwagierką. Twierdzi, że zasnął, a gdy się ocknął - Jacek B. już nie żył. Wypadł z okna z telewizorem przywiązanym do szyi. Na odbiorniku nie ma odcisków palców pana Piotra. Obciążyły go jedynie zeznania szwagierki, która przed sądem przyznała, że wymusili je policjanci.
23 listopada 2018 roku w hotelu w Słupsku na Pomorzu, miała miejsce libacja alkoholowa z tragicznym finałem. Na dziedzińcu budynku znaleziono ciało Jacka B. z telewizorem przywiązanym kablem do szyi. O to zabójstwo oskarżono Piotra Ogrodniczuka, który trafił za kratki. Tamtej feralnej nocy obydwu mężczyznom towarzyszyła pani Karolina, której imię zmieniliśmy na potrzeby reportażu.
- Piotra zaprosiłam do szwagra, kupiliśmy wódkę. Na początku piliśmy, było fajnie. No ja tam się trochę zwarzyłam i zasnęłam – opowiada pani Karolina
- W pewnym momencie również Piotr Ogrodniczuk powiedział, że jest zmęczony, że chciałby położyć się spać. Został obudzony po około dwóch godzinach przez kobietę, z którą przybył do tego hotelu, która przerażona wybudziła go i krzyczała, że gospodarz, Jacek B., leży za oknem – mówi dr Bartosz Fieducik, były obrońca Piotra Ogrodniczuka.
ZOBACZ: Budowlaniec-oszust? "Dostanę pół roku w zawieszeniu, no i co?"
Na początku policja zatrzymała jedynie szwagierkę zmarłego.
- Wyjrzałam przez okno, patrzę, coś tam leży. Szyby powybijane w pokojach, wszędzie. Wzięłam kurtkę, torebkę i zleciałam na dół. Policja mnie zgarnęła, wzięli mnie od razu w kajdanki – relacjonuje pani Karolina.
- Po tym wszystkim Piotr Ogrodniczuk zszedł na dół, został zapytany przez jednego z policjantów, czy coś widział, odpowiedział, że nic, bo spał w pokoju obok. Nikt nie był nim zainteresowany, więc odjechał z miejsca zdarzenia – zaznacza Bartosz Fieducik.
Pani Karolina na policji zeznała, że widziała, jak zmarły oraz Piotr Ogrodniczuk popychali się w mieszkaniu.
- Zrobiłam to, bo tak mnie tam męczyli, a ja jeszcze pijana, sama nie wiedziałam, co gadam. Powiedziałam, że widziałam, bo się bałam. Zaczęli krzyczeć, jeden wchodził, drugi wychodził, ja już sama nie wiedziałam... Myślałam, że jak skłamię, to mnie szybciej puszczą – tłumaczy.
- To było wielogodzinne rozpytanie, gdzie funkcjonariusze sami przyznali, że zastosowali wobec świadka metodę zdartej płyty. Wielokrotnie zarzucali świadkowi, że mówi nieprawdę, świadek w końcu obciążyła Piotra Ogrodniczuka – komentuje Bartosz Fieducik.
ZOBACZ: „Hospicjum umiera”. Dramatyczny apel
Sąd Okręgowy, mimo wielu próśb, nie zezwolił naszej redakcji na dostęp do akt. Dotarliśmy jednak do jednej z ławniczek z pierwszego procesu.
- Między zeznaniami, które składała przed policją, prokuraturą i sądem, są diametralne różnice w kwestii zasadniczej: jak doszło do tego zdarzenia. W jaki sposób Jacek B. wypadł przez okno – mówi Ada Pogorzalska.
- Wyszłam na salę, najpierw mówiłam tak, a później wyszłam z tej sali, bo była przerwa. Zaczęłam płakać i podszedł obrońca Piotra Ogrodniczuka dowiedzieć się, co się stało. Zapytałam czy za fałszywe zeznania się idzie do więzienia, bo chciałam je zmienić. Odpowiedział, że będzie dobrze. Nic nie sugerował – wspomina pani Karolina.
- Wydając wyrok skazujący, sąd najwyraźniej nie uwierzył drugiej wersji przedstawionej przez świadka. Dał wiarę wersji, która nie dość, że była przeprowadzona w warunkach skandalicznych, to jeszcze, gdy świadek była pod wpływem alkoholu – komentuje Bartłomiej Tutak, pełnomocnik pani Karoliny.
ZOBACZ: Wyrok tylko na papierze. Dziki lokator został
Sąd Okręgowy w Słupsku, mimo zmiany zeznań przez panią Karolinę, uznał Piotra Ogrodniczuka winnym zabójstwa. Mężczyznę skazano na 10 lat więzienia.
- Najpierw myślałem, że to jest jakaś zbieżność imienia, inicjału... Ale okazało się, że to tata. Nawet mówiąc teraz o tym, czuję to samo co wtedy. Jestem roztrzęsiony – komentuje Patryk Ogrodniczuk, syn oskarżonego.
- Ludzie nas szykanują, że jesteśmy rodzicami mordercy, bo tak nas opisali w gazecie. To jest straszne. Nie wierzymy, że on to zrobił. Nie mam pojęcia, o co tam chodzi, co jest grane, dlaczego tak się dzieje – mówią rodzice oskarżonego.
ZOBACZ: Sypialnia na górze, ale ze schodów korzystać nie będzie mogła
Zdaniem naszych rozmówców wokół sprawy jest wiele niejasności. Między innymi sąd w ogóle nie wziął pod uwagę wersji o samobójstwie Jacka B., choć były ku temu przesłanki.
- Jak to wskazywali świadkowie, którzy go znali, on, mówiąc kolokwialnie, „ciął się” w przeszłości. Podejmował też próby powieszenia się – zaznacza Bartosz Fieducik, były obrońca Piotra Ogrodniczuka i wskazuje na jeszcze jedną okoliczność: - Powinno być nagranie z kamery, które obejmuje miejsce upadku pokrzywdzonego. Natomiast niestety, nie jesteśmy w stanie tego zobaczyć, ponieważ nagranie z tej kamery zostało usunięte z akt sprawy, a w to miejsce podłożono zupełnie inne nagranie i tej kwestii do dzisiaj nie wyjaśniono. Uważam, że nie jest to przypadek.
- Nie ma odcisków palców ani na kablu, ani na telewizorze. Nie ma żadnych śladów, które mogłyby bezpośrednio łączyć Piotra Ogrodniczuka ze śmiercią pokrzywdzonego. Patrząc na zebrany materiał dowodowy, to on pozostawia zbyt wiele wątpliwości, żeby uznać jego winę – uważa Ada Pogorzalska, ławniczka w sprawie Piotra Ogrodniczuka.
ZOBACZ: Przewoźnik walczy o pieniądze. Niebezpieczne zdarzenie na drodze i groźby
To fragment oświadczenia Sądu Okręgowego w Słupsku:
„Z uwagi na wypożyczenie akt sprawy (...) oskarżonemu celem zapoznania, brak jest możliwości (...) udzielenia informacji na temat przedmiotowej sprawy.”
Sąd Apelacyjny w Gdańsku uchylił wyrok dotyczący zabójstwa i sprawa wróciła do Sądu Okręgowego w Słupsku. Kolejna rozprawa ma odbyć się 24 października. Tymczasem pan Piotr już czwarty rok jest w areszcie tymczasowym.
„Jeżeli ta sprawa nie ujrzy światła dziennego, to mnie zlinczują. Znowu dostanę jakiś absurdalny wyrok, znowu kółko po kryminałach. Lata będą leciały, a pan zwyrodnialec z prokuratury będzie klaskał bezkarnie w łapki, że może komuś zniszczyć życie” – napisał pan Piotr w liście do rodziców.