Skazani za gwałty i molestowanie 11-latki. Zwrot w Sądzie Najwyższym
Zwrot w sprawie skazanych za rzekome wielokrotne gwałty i molestowanie 11-letniej dziewczynki z Malawy koło Rzeszowa. Sąd Najwyższy zdecydował, że pięciu mężczyzn odzyska wolność. O sprawie opowiadaliśmy kilka razy, pokazując wątpliwości mieszkańców Malawy. Mówią oni, że wszystko opiera się na zeznaniach dziecka, które w wielu miejscach zostały podważone.
Malawa to wieś w pobliżu Rzeszowa. Znają się tu właściwie wszyscy. Od czterech lat regularnie przyjeżdżamy tu z naszą kamerą. Wszystko za sprawą rodziny K.
- Żadnej pedofilii nie było, dobrze? Wyp…! Żadnej pedofilii mi tu nie było! Proszę wyłączyć kamerę, bo, k…, zaj…! – groziła naszemu reporterowi matka molestowanej dziewczynki podczas jednej z wizyt.
Wszystko zaczęło się od córki tej kobiety, 11-letniej Jadzi. W październiku 2018 roku dziewczynka zeznała, że była wielokrotnie gwałcona przez pięciu mieszkańców wsi, między innymi przez Grzegorza Dziobaka – właściciela miejscowego sklepu. Mężczyzn zatrzymano i przedstawiono im prokuratorskie zarzuty.
- Te gwałty, co małoletnia mówi, to miały być tutaj. Tylko nikt jakoś tego nie zauważył – opowiadał Grzegorz Dziobak.
ZOBACZ: Dwadzieścia lat programu Interwencja. Poznajcie nas bliżej
Do gwałtów według dziewczynki miało dochodzić m.in. w piwnicy.
- No proszę zobaczyć, tu nigdy nie było piwnicy i nie ma – dodał pan Grzegorz.
Jak mówi Grzegorz Dziobak, z akt śledztwa wynika, że dziewczynka miała być gwałcona i poddawana innym czynnościom seksualnym ponad 3600 razy!
- Badał ginekolog zwykły, dziecko nieruszane. Biegły sądowy, dziecko nieruszane. No to jakie gwałty? – pyta inny oskarżony Franciszek Koszela.
- W procesie wykazaliśmy, że ta małoletnia potrafi konfabulować, zmyślać zdarzenia całe. Mianowicie stwierdziła, że kiedy chodziła do szkoły, do tej szkoły miał przychodzić jej brat, w czasie przerwy miał w toalecie ją gwałcić analnie. I to wielokrotnie – opowiada Aleksander Bentkowski – obrońca Grzegorza Dziobaka.
A dyrektor szkoły tłumaczy, że na jej terenie są kamery i widać, kto wchodzi. - Jedna jest na wejście, jedna na bramę, trzecia jest na plac zabaw. Tu jest na wejściu – nie ma takiej możliwości. To według mnie musiała wymyślić – zaznacza.
ZOBACZ: Nagle dowiedział się o rzekomym długu z… 2007 roku
W kwietniu 2019 roku w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie rozpoczął się proces. Mieszkańcy Malawy tłumnie pojawili się na rozprawie. Sąd zdecydował jednak, że postępowanie będzie toczyło się za zamkniętymi drzwiami.
W lipcu 2020 roku w sprawie zapadł pierwszy wyrok. Oskarżeni mieszkańcy Malawy zostali uznani za winnych wykorzystywania seksualnego dziewczynki. Dostali po osiem, a pan Grzegorz dziewięć lat więzienia. Kilka miesięcy później wyrok został podtrzymany przez Sąd Apelacyjny.
Reporter: Wie pan, jak w więzieniu traktuje się osoby skazane za pedofilię… Jest pan gotowy na to, co być może pana spotka?
Grzegorz Dziobak: Nie.
Reporter: To co pan zamierza zrobić?
Grzegorz Dziobak: Czekać na kasację.
ZOBACZ: Ma serce na dłoni. Samotna matka sama potrzebuje pomocy
Kilka dni po tej rozmowie pan Grzegorz i pozostali mieszkańcy Malawy trafili za kraty. Spędzili tam ponad rok. Pod koniec stycznia ich sprawą zajął się jednak Sąd Najwyższy. W sprawie nastąpił wówczas kolejny niespodziewany zwrot. Sąd Najwyższy uchylił wyrok i nakazał wypuścić oskarżonych na wolność.
- Tak wynika z analizy tego materiału dowodowego. Lepiej, żeby winny wyszedł na wolność, niż żeby został skazany niewinny – odpowiada Piotr Falkowski z Sądu Najwyższego.
- Straciłem sklep, po 31 lat pracy, tutaj w Malawie… Przez tę sprawę wszystko się zawaliło. Jestem niewinny, mówię prawdę. I nie kryję się z niczym, tak że nie widzę innego rozwiązania jak uniewinnienie – podsumowuje Grzegorz Dziobak, oskarżony o pedofilię.
- Jak pan widzi, jestem bez nogi… W więzieniu ją straciłem. Nie wiem, jak sobie poradzę, jeżeli będę musiał tam wrócić. Chyba powieszę się, bo jakie inne wyjście – dodaje Franciszek Koszela.