Agresywny sąsiad. Wyzywa, grozi pobiciem
Magdalena Szczepanik z Jeleniej Góry twierdzi, że jest prześladowana przez sąsiada. Kobieta mieszka sama z 15-letnim synem w mieszkaniu komunalnym. Jak opowiada, każde jej wyjście wiążę się z ryzykiem, że usłyszy wyzwiska, obelgi, groźby. Natarczywość mężczyzny potwierdzają też inni sąsiedzi.
44-letnia pani Magdalena mieszka w Jeleniej Górze. Trzy lata temu dostała od miasta 32-metrowy lokal komunalny do remontu. Włożyła w niego oszczędności swoje i matki, by w końcu wprowadzić się do mieszkania wraz z 15-letnim synem. Wówczas zaczęła się jej gehenna.
- My z synem się nie odzywamy do niego. Ale kiedy wychodzę z mieszkania, wszczyna awanturę. „Ty szmato, wyp… stąd”. Powiedział, że dopadną mnie, wp… - relacjonuje Magdalena Szczepanik.
„Ona dostanie wp… niedługo. Ja się za nią wezmę teraz. Niech słyszy” – słychać Romana S. na jednym z nagrań.
- Córce dałam wszelkie oszczędności, z całego życia. Wyremontowaliśmy mieszkanie, a nie mogę tu przyjść, bo sąsiad wychodzi i wyzywa. Półtora roku tu nie byłam – przyznaje Teresa Szczepanik, matka pani Magdaleny.
- Zatrudnił się w tym samym miejscu, gdzie pracowałam, pracował rok. Robił wszystko, żeby mnie skłócić z koleżankami. Dużo ludzi twierdzi, że on się zakochał we mnie – dodaje Magdalena Szczepanik.
ZOBACZ: Awantura z udziałem amerykańskich żołnierzy. Mieszkańcy krytykują policję
Kobieta, która jest osobą niedosłyszącą, twierdzi, że mieszkający na parterze Roman S. jak tylko widzi ją lub odwiedzających gości, wyzywa i grozi. Wiesza na drzwiach karki zabraniające chodzenia po mieszkaniu. Pod byle pretekstem nasyła też na nią policję. W tym roku już kilkukrotnie.
- Zgłoszenie dotyczy remontu wykonywanego przez jedną z lokatorek. To było w ciągu dnia, więc nie było do tego przeciwskazań – mówi Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
- Wychodzę na podwórko, koszę, rąbię, to on jest pierwszy i głupie docinki, wyzwiska. SMS-y, że jakby przyszła koleżanka, wpierniczy jej. Czuje się jak pan i władca – opowiada Magdalena Szczepanik.
ZOBACZ: Dziesiątki poszkodowanych kursantek. Szkoła kosmetologii zamknięta
Kiedy pojawiliśmy się przed domem, mężczyzna na nasz widok uciekł i zamknął na klucz drzwi do wspólnej klatki schodowej. Otworzyła nam je dopiero pani Magdalena i zaprosiła do siebie. Nagle pod dom zaczęły zjeżdżać się radiowozy na sygnale. Policję wezwał Roman S.
Policjant: Pan zgłaszał?
Roman S.: Bo mnie kamerują. Niby sąsiadka się boi. Wtargnęli mi do mieszkania, nie wpuściłem ich do domu.
Pani Magdalena: Grozi mi, ja już nie mam siły.
Roman S.: Ten pan wtargnął.
Pani Magdalena: Nie wtargnęli.
Reporter: To pomówienie.
Roman S.: Pomówienie to jest pan.
ZOBACZ: Mieszka w jednym pokoju z ojcem. Boi się o swoje życie
- Policja została powiadomiona, że ekipa telewizyjna nagrywa go bez zgody i jeżeli policja szybko nie przyjedzie, to może pracownikom telewizji zrobić krzywdę wykorzystując siekierę – relacjonuje Edyta Bagrowska z Komendy Miejskiej Policji w Jeleniej Górze.
Mieszkający z sąsiednich budynków również obawiają się agresywnego Romana S. Zgodnie twierdzą, że mężczyzna jest niebezpieczny.
- Ta pani ma rację, tu nie da się wytrzymać. Stąd parę osób poszło siedzieć bez powodu, pił z nimi, a potem się uderzył w głowę o ścianę i powiedział, że go pobili – twierdzi jeden z sąsiadów.
- Człowiek ma chorą głowę, strasznie uprzykrza ludziom życie. Nie do życia jest – oceniają dwie inne sąsiadki.
- Myśmy wezwali geodetkę, to tak ją zwyzywał, „że siekierę będzie miała w plecach”. Epitety lecą, że uszy więdną. Dostałam groźby – dodaje kolejna.
ZOBACZ: Wody starcza im na jedno pranie. Pomocy brak
Roman S. mieszka z byłą żoną, pięciorgiem dzieci i dwoma psami na zaledwie 29 metrach kwadratowych. Pani Magdalena prosiła wielokrotnie o pomoc policje, prokuraturę, a także urzędników. Zdaniem śledczych jest to zwykły konflikt sąsiedzki. Innego zdania są prawnicy.
- W ocenie prokuratury materiał dowodowy nie wskazywał, że doszło do popełnienia przestępstwa stalkingu – informuje Tomasz Czułowski z Prokuratury Okręgowej w Jeleniej Górze.
- My jako miasto nie mamy narzędzi, żeby eksmitować na podstawie skarg. Mieszkanie było przydzielone z zasobu komunalnego. Przepisy nie pozwalają miastu na jakąkolwiek zamianę w przeciągu pięciu lat – tłumaczy Marcin Ryłko z Urzędu Miasta Jelenia Góra.
- To nie jest zwykły konflikt sąsiedzki. Akt oskarżenia powinien być przedstawiony. Tutaj dochodzi ewidentnie do znamion uporczywego nękania – ocenia prawnik Wojciech Kasprzyk.