Mieli pomagać w spłacie długów. Rzesza poszkodowanych
Warszawska kancelaria prawna miała pomagać w spłacie długów. Jednak z końcem marca zniknęła, a jej założycielka trafiła do aresztu. Poszkodowanych jest co najmniej 300 osób. Klienci słono płacili za usługi kancelarii, ale jak się okazuje te usługi były znikome.
Kancelaria prawna z Warszawy oferowała program o nazwie "ulga od długu". Jednak z końcem marca kancelaria zniknęła.
- Firma miała taką misję, że będzie pomagała w spłacie kredytów, że weźmie na siebie negocjacje z firmami pożyczkowymi, w których ludzie są zadłużeni, wynegocjuje lepsze warunki spłaty – mówi Maciej Samcik, dziennikarz ekonomiczny, autor bloga "Subiektywnie o finansach".
Pani Emilia z Wieliczki trafiła na ofertę tej kancelarii w mediach społecznościowych. Postanowiła skorzystać z tej okazji, bo wpadła w spiralę długów.
- Brałam chwilówki, bo moje zdrowie zaczęło się sypać. W jednym roku miałam 4 operacje. Wiadomo jak u nas się czeka na rehabilitację, rok, półtora, więc trzeba było sobie prywatnie radzić – opowiada pani Emilia.
ZOBACZ: Zepsuty samochód dwa i pół roku stoi w serwisie
Pan Stanisław z Libiąża w Małopolsce liczył, że kancelaria pomoże mu spłacić 70 tysięcy zł długu wobec banków i parabanków. Za swoje usługi kancelaria kazała sobie słono płacić.
- To oni do mnie zadzwonili. Nie wiem skąd mieli numer. Przedstawili warunki, jakie tam mają, możliwości rozwinięcia tematu, żeby spłacić te długi w jak najszybszy sposób. Człowiek zaufał im i zrobił duży błąd – przyznaje pan Stanisław. Jak mówi, zapłacił kancelarii około 25 tys. zł, z których do wierzycieli miało trafić jedynie około 400 zł.
Pani Beata z Mazowsza liczyła, że kancelaria pomoże jej w sprawie sądowej z wierzycielami. Do ostatniej chwili wierzyła, że ktoś będzie ją reprezentował w sądzie.
- Nawet do sądu powiedziałam, "wysoki sądzie jestem pod opieką kancelarii Certo, ale proszę zobaczyć, nie ma nikogo. Nikt mnie nie przyszedł reprezentować. Sama jestem zdziwiona. Nawet nie wiem co mam mówić". Bardzo słono sobie kancelaria liczyła, za każde 15 minut swojej pracy oczywiście liczyła po 15 złotych, 100 złotych, tutaj w kosztach widzę tysiąc złotych wyszło. Do banku, nie została spłacona nawet złotówka – twierdzi pani Beata.
ZOBACZ: Wyjazd z domu jak tor przeszkód. Dwie bramy do pokonania
Poszkodowanych przez tę kancelarię jest na pewno kilkuset. Możliwe, że będzie ich jeszcze więcej. Do naszej redakcji codziennie zgłaszają się kolejne osoby.
- Przez to, co oni zrobili nam, takie świństwo, tak nas oszukali, że narosły mi odsetki w banku. Straszne. Jestem winna ponad 36 tysięcy zł – mówi mówi Katarzyna z Wałbrzycha.
- Mój dług wzrósł dwukrotnie, doszły do tego koszty sądowe. Ja im wpłaciłam ponad 5 tysięcy. Praktycznie nie zrobili nic – słyszymy od pani Marty z Przemyśla.
- Wpłaciłem około 40 tysięcy, nie zrobili mi w ogóle nic. Ni nie spłacili długów w ogóle, w tej chwili mam komornika – relacjonuje pan Dariusz z Łodzi.
- Dostałem "instrukcję" rozmowy z wierzycielami, kancelaria nalegała, żebym zlekceważył wszystkie telefony wierzycieli. Jak bank dzwonił jakikolwiek wierzyciel to "nie rozmawiać" – dodaje pan Stanisław z Libiąża.
ZOBACZ: Bez świadczenia pielęgnacyjnego. Bo nazwisko zaczyna się na „Ś”
O podejrzanej działalności tej kancelarii od prawie dwóch lat wiedziała Komisja Nadzoru Finansowego oraz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Mimo to kancelaria działała dalej.
- Powiedzmy sobie szczerze, że jeśli KNF wpisze firmę na listę ostrzeżeń, to zbytnio nie komplikuje jej życia, bo na tę listę ostrzeżeń mało kto zagląda. Uwierzyli firmie, która zapowiedziała, że w ich imieniu dogada się z wierzycielami, nie dogadała się, dług nadal istnieje więc trzeba będzie go spłacić – zaznacza Maciej Samcik, dziennikarz ekonomiczny, autor bloga "Subiektywnie o finansach".
W końcu do akcji wkroczyła prokuratura. Przyjmowane są tam na kolejne zgłoszenia poszkodowanych. Założycielka kancelarii Marta J. S. - już usłyszała zarzuty.
- Wobec podejrzanej, sąd na wniosek prokuratury zastosował tymczasowe aresztowanie, aktualnie do końca maja przebywa ona w areszcie. Prokuratura wie, że krąg osób pokrzywdzonych znacznie się powiększy – informuje Aleksandra Skrzyniarz z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.