Zlikwidowali kopciuch, obiecanego dofinansowania brak
Rodzina państwa Morawców wydała kilkadziesiąt tysięcy złotych na remont i wymianę tzw. kopciucha na piec gazowy. Miała otrzymać 20 tys. zł dofinansowania z Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Nie dostała, bo zmarł Antonii Morawiec, który składał dokumenty. Działania urzędników analizuje Rzecznik Praw Obywatelskich.
Rodzina państwa Morawców mieszka w krakowskiej dzielnicy Bronowice. Trzydziestotrzyletni pan Zbigniew wraz z bratem opiekuje się siedemdziesięciodwuletnią mamą, panią Anną. Kobieta w 2020 roku została wdową.
- Tata miał raka, który już niestety się rozwinął, było już za późno na uratowanie go… Sam fakt, że nie pożegnałem się z tatą, bo był okres covidowy, to już jest naprawdę ciężkie przeżycie zarówno dla mnie, dla mamy, dla brata i najbliższych… Rozstaliśmy się na podwórku, a spotkaliśmy się na cmentarzu. To przykre – mówi Zbigniew Morawiec.
ZOBACZ: Dziecko bez aktu urodzenia. Żyje w próżni prawnej
Obecnie w domu mieszka matka pana Zbigniewa oraz jego brat. - Tutaj, tak jak wszędzie, był zamontowany piec tzw. kopciuch, na węgiel - tłumaczy pan Zbigniew.
Kopciuch zgodnie z uchwałą antysmogową należało wymienić. Ojciec pana Zbigniewa złożył wniosek do Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska o dofinansowanie wymiany pieca. Najpierw jednak trzeba było spełnić określone warunki.
- Trzeba było zebrać całą dokumentację: przyłączenia, zgody sąsiadów na przyłączenie i rozbudowę sieci. Drugim kryterium był dochód. I otrzymaliśmy 70 procent dofinansowania do wymiany pieca, wraz z instalacją – relacjonuje Zbigniew Morawiec.
ZOBACZ: Mieli pomagać w spłacie długów. Rzesza poszkodowanych
Kwota dofinansowania wynosiła ponad 20 tysięcy złotych przy założeniu, że koszt wymiany będzie wynosił 30 tysięcy złotych. W praktyce jednak inwestycja okazała się być o wiele droższa.
- Ta operacja, łącznie z remontem, kosztowała ponad 50 tysięcy złotych. Wszystko tutaj było kute, dom jest stary, nie jest to nowoczesne budownictwo, więc było kucie rur, wkucie się w piwnicę – wspomina pan Zbigniew.
Mimo trudności prace zakończyły się pomyślnie i dom jest ogrzewany gazem. Pozostało jedynie czekać na dotację z Funduszu Ochrony Środowiska. Niestety, zbiegło się to z chorobą pana Antoniego, głowy rodziny.
- Stan taty niestety z dnia na dzień się pogarszał, byłem dwa tygodnie później w WFOŚ, gdzie już wiedziałem, że z tatą jest źle, pytałem, bo wiedziałem, że trzeba podpisać tę umowę, czy nie będzie problemu, gdy mój tata umrze – twierdzi pan Zbigniew.
ZOBACZ: Zepsuty samochód dwa i pół roku stoi w serwisie
Umowa przyszła pocztą na adres rodziny państwa Morawców tydzień po śmierci pana Antoniego, 45 dni po wydaniu decyzji o przyznaniu dotacji. Odbiór dokumentu pokwitował pan Zbigniew.
- Umowa została przez kogoś odebrana 15 maja. Potem się dowiedzieliśmy, że bodajże tydzień wcześniej beneficjent zmarł. To beneficjent powinien odebrać. Skoro zmarł, to taką umowę trzeba było zwrócić z adnotacją: beneficjent zmarł. Jeżeli ci państwo nie odebraliby tej umowy i poinformowali nas od razu, można byłoby to zrobić. Dzisiaj niestety takiej dotacji nie możemy wypłacić – informuje Robert Bażela, dyrektor WFOŚiGW w Krakowie.
- Czuję się oszukany przez urzędników, przez państwo, że tutaj nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to tyle trwało. Dlaczego nikt nie był w stanie odpowiedzieć na maile, które były wysłane, były telefony w sprawie przyspieszenia wysłania tego pisma. Bo to tylko chodzi o podpis, o podpis mojego taty, którego nie wyciągnę z grobu – podkreśla Zbigniew Morawiec.
- W czasie, gdy ten wniosek był rozpatrywany i powstawała umowa, był początek pandemii. To również w jakimś stopniu prawdopodobnie przyczyniło się, że ta data była taka, a nie dwa, trzy dni. Jest mi przykro. Jeżelibyśmy wiedzieli, że beneficjent zmarł, można było poinformować, co wówczas należy zrobić i taka dotacja byłaby wypłacona – mówi Robert Bażela, dyrektor WFOŚiGW w Krakowie.
- Rzecznik Praw Obywatelskich podjął niniejszą sprawę, zwróciliśmy się o wyjaśnienia. Rzeczywiście materiał przesłany przez wnioskodawcę może budzić wątpliwości co do prawidłowości odpowiedniego procedowania ze strony Funduszu. Z ostatecznymi wnioskami musimy poczekać do czasu uzyskania odpowiedzi – zastrzega Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
ZOBACZ: Wyjazd z domu jak tor przeszkód. Dwie bramy do pokonania
Pan Zbigniew wciąż wierzy, że pieniądze przyznane w ramach dotacji zostaną w końcu wypłacone. Mężczyzna doskonale wie, na co przeznaczyłby te dwadzieścia tysięcy złotych.
- To były pieniądze przeznaczone na budowę, elewację, na dach, na jakieś inne cele, chociażby na gaz. Przykro, że pewnie takich osób jest więcej. Że być może nie doczekają, być może nie chcą walczyć z urzędami, bo walka z urzędami, to jest walka z wiatrakami – podsumowuje pan Zbigniew.