Twierdzi, że sąsiad go prześladuje. Pokazał nagrania
Zainstalował monitoring, bo zachowanie sąsiada przeraża. Andrzej Szczepanik z Lubina na Dolnym Śląsku twierdzi, że inny lokator budynku go prześladuje. Mężczyzna żyje w strachu, nie rusza się z domu bez czegoś do obrony. Pokazał nam nagrania, na których sąsiad chodzi po okolicy z drągiem. Ma też wiatrówkę, którą raz już użył. Było to w dniu awantury, jaka wybuchła… po podpaleniu drzwi do mieszkania pana Andrzeja.
Pan Andrzej z Lubina w województwie dolnośląskim ma 30 lat. Jest elektrykiem na kolei. Od kilku miesięcy mieszka w niewielkim mieszkaniu po dziadku. Ale o spokoju we własnym lokalu może tylko pomarzyć. Wszystko za sprawą 28-letniego sąsiada z dołu. Jak twierdzi pan Andrzej, sąsiad postanowił go prześladować.
- Dziadka musieliśmy zabrać, wykończył się psychicznie. Wprowadził się mój brat, który próbował wyremontować to mieszkanie, ale on boi się tutaj dalej mieszkać, wprowadziłem się ja – opowiada Andrzej Szczepanik.
- Mieszkałem tutaj do października ubiegłego roku… Stwierdziłem, że wolę żyć spokojnie gdzie indziej niż tu. Wychodząc do pracy, każde pukniecie, to był jakiś stres – wspomina brat Wojciech Szczepanik.
Podobne obawy ma teraz pan Andrzej. Sprawy przybrały już dramatyczny bieg.
- Wróciłem z pracy, położyłem się spać i pies mnie obudził. Okazało się, że paliły się drzwi wejściowe do mieszkania. Pożar ugasiłem, ale pies uciekł na dół. Okazało się, że on zabrał mojego psa do mieszkania i zaczął go katować. Wyważyłem mu drzwi i przy próbie odebrania psa, postrzelił mnie wiatrówką – wspomina Andrzej Szczepanik.
ZOBACZ: Mieszkania od wojska. Blok w opłakanym stanie
Uszkodzone okna, podpalone drzwi i ciągły strach o to, co może się wydarzyć. Po pożarze pan Andrzej postanowił założyć monitoring.
- Była policja, zabrali go na 48 godzin i wypuścili jak gdyby nigdy nic. Dostałem tylko pismo z prokuratury, że ma on zakaz zbliżania się do mnie na odległość 50 metrów i cotygodniowe kontrole na komendzie. Teraz ubzdurał sobie, że kradnę mu prąd, była policja, był Tauron, bo powyrywał licznik, ale dalej się nakręca, że kradnę mu prąd – opowiada Andrzej Szczepanik.
Chcemy porozmawiać z sąsiadem pana Andrzeja. Inicjatywę przejmuje brat mężczyzny.
- Brata nie ma, śpi, nie wiadomo, kiedy wstanie. Ja przyjdę do was – zapowiada.
Niestety do normalnej, umówionej rozmowy z bratem sąsiada nie doszło. Mężczyzna postanowił szybko opuścić mieszkanie.
ZOBACZ: Zatrzymali go łowcy pedofilów. Śledczy nie wnioskują o areszt!
Pan Andrzej zgłosił sprawę policji i prokuraturze. Ta wydała zakaz zbliżania się sąsiada do pana Andrzeja i dozór policyjny. Ale czy to wystarczy, żeby uspokoić sąsiada?
- Postępowanie przygotowawcze cały czas trwa. Nie wiem, co dokładnie robić, bo widzę, że policja umywa ręce z tym: i z podpaleniem, i uszkodzeniem drzwi, i z postrzeleniem. Cały czas jest postępowanie przygotowawcze – mówi pan Andrzej.
- Sposoby są dwa: albo człowiek się leczy, jeśli potrzebuje leczenia, albo się go zamyka, jeżeli jest zagrożeniem dla społeczeństwa, to nie powinien wychodzić. Wyobraża sobie pani, że wychodzi do pracy, tak jak ja o godzinie czwartej i musi pani wziąć ze sobą nóż, pałkę, żeby tylko zamknąć drzwi. Tak naprawdę nie wiem, co mnie czeka na klatce – podsumowuje Wojciech Szczepanik, brat pana Andrzeja.