Oferowały ekologiczne piece w rewolucyjnej formule. Nagle zaginęły
Pani Renata i jej córka oferowały w sieci „rewolucyjną technologię”, dzięki której można ogrzać dom za 100 zł miesięcznie. Jej autorem miał być skromny i genialny wynalazca, o którym opowiadały na filmach umieszczanych w sieci. Pewnego dnia zniknęły, wcześniej publikując wymowne nagranie. Tymczasem na policję zgłaszają się poszkodowane przez kobiety osoby.
Pani Renata ma 40 lat. Jest rozwódką, matką 19-letniej Wiktorii. Kobiety pochodzą z Zielonej Góry, ale od kilku lat mieszkają we Wrocławiu. Do niedawna razem prowadziły tu firmę sprzedającą nagrobki.
- Dla mnie to w ogóle były dziwne panie, bo nie widziałam nigdy, żeby gdzieś wychodziły regularnie do pracy. Natomiast ubrane były w miarę. To nie był taki lumpenproletariat. One tak nagle się tu pojawiły z jakiegoś innego miejsca we Wrocławiu. To też mnie zaskoczyło, nagle tutaj, wynajęły na rok. Tak mówiła, że wynajęły na rok – opowiada sąsiadka zaginionych.
- Ogłaszały się w internecie, oferowały bardzo promocyjne ceny, ale też nie były to ceny przesadzone, przegięte – tłumaczy Marcin Torz, dziennikarz „Super Expressu”.
- Przelałem im 3600 złotych. Termin wykonania - trzy miesiące miał być - przyznaje Łukasz Makowski, jeden z poszkodowanych.
- Dzwoniły, wysyłały maile, rozmawiały, pytały się o litery, w jaki sposób ma to wyglądać. Po wpłacie pieniędzy też odbierały telefony, nie było problemów. To nie jest tak, że ja wpłaciłem pieniądze i po wpłacie one zniknęły, kontakt się urwał… - mówi jeden z poszkodowanych mężczyzn.
ZOBACZ: Mieszkania od wojska. Blok w opłakanym stanie
Kilka miesięcy temu pani Renata i pani Wiktoria rozszerzyły swoją działalność. Zaczęły sprzedawać w internecie ekologiczne piece. Pani Renata przekonywała, że są skonstruowane tak, że koszt ogrzewania nawet dużego domu nie przekracza 100 złotych miesięcznie. Wszystko dzięki rewolucyjnej i ściśle tajnej technologii. Jej autorem miał być skromny i genialny wynalazca – niejaki pan Zbigniew.
- Chciałam wam powiedzieć, że cała technologia Zbyszka powstała przez zupełny przypadek. Pracował nad czymś zupełnie innym. Więc tutaj szacunek dla Zbyszka, że stworzył dla nas coś przyszłościowego – opowiadała pani Renata na jednym z nagrań opublikowanych w internecie.
- O Zbyszku nie wiemy nic. Znamy tylko jego genialny wynalazek i nic więcej. Może być kimś w rodzaju Wolfa z Hansa Klossa, który nigdy nie istniał – opowiada dziennikarz Bartłomiej Mostek. Według niego wygląda to na „kant, który został dobrze przygotowany. Mamy te dekoracje, mamy ten piec, opowieść o jakimś Zbyszku, więc to się dzieje”.
- W tym momencie już wezmę termometr, proszę bardzo, włączamy, w tym momencie przykładam, jak widać temperaturę na grzejniku pokazuje 55 stopni, i żeby nie było, że termometr jest jakoś dziwnie ustawiony, pokażę jeszcze inne wartości: przyłożymy do drzwi: 23,2. Mamy też miernik, nie wiem, czy dobrze będzie widać, mamy zużycie na poziomie 46,9 – 50 W. Ale również, żeby udowodnić, że miernik jest prawdziwy, nie jest zepsuty, również pokażę na innych urządzeniach, proszę bardzo: wartość wskazuje 104 – 103. Czyli wszystko, o czym mówiłam, jak najbardziej działa – mówi na nagraniu pani Renata.
- Jak to miało ogrzać inne pomieszczenie? Masz dom 200 metrów, to masz dużo tych pomieszczeń. Nie wiem, jak to jest możliwe – ocenia Łukasz Makowski, poszkodowany.
ZOBACZ: Zatrzymali go łowcy pedofilów. Śledczy nie wnioskują o areszt!
Waldemar Dąbkowski, to znany youtuber. Od trzech lat prowadzi kanał poświęcony tematyce grzewczej oraz ekologicznej energii. Ma prawie 90 000 widzów. Pod koniec zeszłego roku obie panie zwróciły się do niego o pomoc w wypromowaniu wynalazku pana Zbigniewa. Film go nie przekonał.
- Nie zgodziłem się, bo zawsze przy współpracy proszę, abym najpierw mógł to przetestować, a dopiero później pokazać – mówi Waldemar Dąbkowski.
- Taka prezentacja się odbyła?
- Nigdy. Stwierdziłem, że skoro jest jakaś grupa osób, która ogląda, to po prostu czas, żeby przestrzec. Że to może być oszustwo.
- Nie ma w przyrodzie perpetuum mobile, coś potrzebuje kW, aby zrobić kW ciepła. Tak że przestrzegam przed oszustami – mówi Sławomir Sołtys, fizyk, youtuber.
- Zawsze były to takie odpowiedzi filmowe. Czyli film za film. Jak my coś wytłumaczyliśmy, to one wrzucały, że my oszukujemy – mówi Waldemar Dąbkowski.
W styczniu youtuber otrzymał od kobiety maila:
- Zaproponowała mi, że najbliższy wolny termin, jaki posiada, to 13 marca. To jest mail ze stycznia, że 13 marca możemy się spotkać - dodaje Waldemar Dąbkowski.
Jest 13 marca tego roku. Poniedziałek. Około godziny 9 rano panie wychodzą z domu. Dzień później na ich kanale ukazuje się kolejny film. Potem po kobietach znika wszelki ślad.
ZOBACZ: Twierdzi, że sąsiad go prześladuje. Pokazał nagrania
- Zaproponował mi 100 000 złotych, abym do niego przyjechała, zrobimy wspólny filmik, który pokaże działanie naszych pieców. Zabiorę ze sobą dyktafon, żeby nagrać całe spotkanie i pokazać wam, jakim fałszywym człowiekiem jest ten pan. Również zabiorę ze sobą paralizator, który ostatnio kupiłam do samoobrony, bo tak naprawdę nie wiem, co może takiemu człowiekowi strzelić do głowy – opowiadała na ostatnim filmiku Renata M.
Reporter: Pojawiły się tu?
Waldemar Dąbkowski: Oczywiście, że nie. Film został wrzucony nie 13 marca, tylko został wrzucony 14 marca, rzekomo nagrany 12 marca, że 13 do mnie jadą.
- O co tu chodzi?
- No, chodzi o to, że trzeba odpowiedzialność na kogoś zrzucić, być może na mnie.
- Wszystko to wygląda na z góry zaplanowaną akcję. Czyli punkt pierwszy: nabieramy ileś tam osób, im więcej, tym lepiej, pieniądze odkładamy do walizki, razem z walizką uciekamy gdzieś z Polski do bezpiecznego miejsca, tam rozpoczynamy życie na nowo. Przecież nie wierzymy chyba w sytuację taką, że pan Zbyszek, pani Renata i jeszcze na wszelki wypadek ich córka zostały porwane przez jakiegoś producenta pomp grzewczych, aby zdobyć tajne plany na tworzenie ich wynalazków - komentuje Marcin Torz, dziennikarz „Super Expressu”.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że pani Renata i pani Wiktoria w dniu zaginięcia mogły poruszać się białym busem. W chwili wyjścia z domu kobietom towarzyszyć miał niezidentyfikowany mężczyzna. Nie wiadomo, kim jest. Nie wiadomo też co stało się później. Wiadomo jedno: razem z kobietami zniknęły zaliczki, które wpłacili klienci.
- W środku było wyczyszczone, czyściutko. Żadnych śladów walki, niczego. Lodówka była pusta, grzejniki były zakręcone… - opowiada sąsiadka zaginionych.
ZOBACZ: Matka Kamilka spodziewa się kolejnego dziecka? Byliśmy w Częstochowie
Poszukiwania kobiet trwają. Tymczasem do jednostek policji w całej Polsce wciąż zgłaszają się kolejni poszkodowani. Na panią Renatę czeka mieszkający z jej byłym mężem 11-letni syn. Na razie nic nie zapowiada jednak, aby w sprawie nastąpić miał jakiś przełom.
- Czas najwyższy skończyć tę farsę i wrócić do rodziny, szkoda, żebyście marnowały sobie życie przez jakieś głupoty. Takie jest moje zdanie – mówi Waldemar Dąbkowski.*
*skrót materiału