Szczury opanowały Wrocław. Wdzierają się do domów
Wrocław na wojnie z plagą szczurów. Mieszkańcy alarmują, że gryzonie przegryzają kable w samochodach, opanowały wiaty śmietnikowe, a na ulicach widać je nawet w dzień. Renata Skrzypek jednego znalazła… pływającego w toalecie. Co robi miasto, by zwalczyć gryzonie?
- Poruszają się rurami. To słychać, bo drapią pazurami. W ten sposób też dostały się do mojej toalety. Najgorsze jest to, że od około roku chodzą po suficie w kuchni i mimo próśb, listów do prezydenta miasta, zgłoszeń do BOK-u, nie ma żadnej reakcji – opowiada Renata Skrzypek.
Szacuje się, że na każdego z blisko 700 tysięcy wrocławian przypada 10 szczurów. Sześć lat temu ich populacja była trzy razy mniejsza. Mieszkańcy wielokrotnie podkreślali, że powodem mogą być zalegające w wiatach śmietnikowych odpady.
- Proszę pana, w kubłach szczury były, bo tam na dnie jest taki otwór, to nie wiem od czego on jest, od wody wypuszczania? I te szczury tamtędy wchodziły i wychodziły, do tych śmietników – opowiada pan Jan, mieszkaniec Wrocławia.
- Myślę, że za rzadko występuje deratyzacja, są odkryte śmietniki i to jest główny powód. Jeżeli to się nie zmieni, to ciężko będzie problem rozwiązać – dodaje inny wrocławianin pan Dariusz.
ZOBACZ: Marzy, by zostać prawniczką. Jest jedno „ale”
Obecność szczurów to nie tylko problem estetyczny. Gryzonie potrafią roznosić groźne dla człowieka choroby, często schronienia szukają w samochodach. Na jednym z podwórek spotkaliśmy pana Olega, który od czterech lat mieszka we Wrocławiu. Kilkukrotnie pod maską samochodu znajdował przegryzione przewody.
- W tym samym miejscu przegryzają przewody od chłodnicy. Koszt naprawy to 200-300 złotych, co najmniej – mówi pan Oleg.
- Ja to będę się prawdopodobnie z miastem sądził, bo regularnie mam zżarte auto. Odstraszacz kupiłem, to był przegryziony na drugi dzień, a w ramach zemsty wygłuszenie pod maską zjadły. Wszystkie wężyki poprzegryzane, auto miało w listopadzie przegląd, teraz stoi. Szkoda naprawiać, samochód na szrot – dodaje pan Kacper, kolejny poszkodowany.
Czy miasto uważa, że popełnia błędy w gospodarowaniu odpadami, skoro ten problem jest aż tak widoczny?
- Nasze działania są intensyfikowane. Od marca zdecydowaliśmy o przedłużeniu z 5 do 10 miesięcy obowiązkowej deratyzacji centrum miasta. Co ważne, dotyczy to wszystkich nieruchomości. Z drugiej strony problemem są też odpady wielkogabarytowe, śmieci nie powinny zalegać – odpowiada Marcin Obłoza z Urzędu Miasta Wrocławia.
ZOBACZ: Bez odszkodowania. Według ubezpieczyciela czołowe zderzenie… sfingowano
Ale niestety zalegają i to często te wielkogabarytowe. Według pana Mateusza Krzyżowskiego, który prowadzi firmę deratyzacyjną, to idealne schronienie dla szczurów. Kilka tygodni temu urzędnicy miejscy wprowadzili obejmującą centrum miasta „strefę zagrożenia”. Budynki w strefie zostały objęte dodatkową deratyzacją.
- Ta „strefa zagrożenia” to może takie mocne stwierdzenie, ale faktycznie są miejsca, gdzie tych szczurów jest bardzo dużo. A działania, które podejmują zarządcy, czasami są nieskutecznie. Wiadomo, że ta fauna i flora musi mieć jakąś tam równowagę, ale umówmy się, żeby to była równowaga. A nie, że szczurów jest więcej jak ludzi. Taki szczur postawiony pod ścianą jest w stanie zaatakować – ostrzega Mateusz Krzyżowski prowadzący firmę deratyzacyjną.