Ordynator SOR wyszedł z aresztu i wrócił do pracy. Ma zarzut pobicia pacjenta
Ordynator SOR Szpitala Specjalistycznego w Gryficach pobił niepełnosprawnego pacjenta, który trafił na oddział z podejrzeniem udaru. Po ujawnieniu przez nas nagrania ze zdarzenia, doktor Artur R. usłyszał zarzut. Następnie trafił na dwa miesiące do aresztu. Dziś jest na wolności. Wrócił do pracy w tym samym szpitalu.
W lutym tego roku ujawniliśmy szokujące nagrania z monitoringu Szpitala Specjalistycznego w Gryficach. 24 grudnia 2022 roku trafił tam 65-letni Tadeusz Skrzypecki. Był osobą z niepełnosprawnościami po amputacji nogi. Tego dnia podejrzewano u niego udar. Na oddziale ratunkowym został pobity przez doktora Artura R. Wszystkiemu przyglądał się sanitariusz - nie zareagował.
- 25 grudnia, w Boże Narodzenie tata został przywieziony około godziny czternastej do domu. Te ślady, które tata miał na buzi, siniaki i wybroczyny podkrwawione zobaczyłam w momencie, kiedy przyjechał transport medyczny – opowiadała nam w lutym pani Danuta.
ZOBACZ: Wyremontowali strych, dziś nie mogą go wykupić
Pan Tadeusz zmarł w miesiąc wcześniej. Dwa tygodnie po zdarzeniu na SOR-ze anonimowy informator przysłał do naszej redakcji nagranie z monitoringu szpitala w Gryficach. Widać na nim, jak ordynator SOR-u kilkukrotnie uderza otwartą dłonią leżącego w łóżku pana Tadeusza. Wszystkiemu przygląda się sanitariusz - nie reaguje.
- Dla mnie to jest trudny temat, przede wszystkim dlatego, że mój tata nie jest już w stanie się wypowiedzieć. Zmarł dokładnie miesiąc po tym zdarzeniu, 24 stycznia - mówiła pani Danuta.
Mimo że od zdarzenia minęło kilka miesięcy, a prokuratura dysponowała nagraniami z monitoringu, lekarz nie miał postawionych zarzutów. Co więcej: dyrekcja szpitala umożliwiła mu dalszą pracę na gryfickim SOR-ze. Tam udało nam się z nim porozmawiać. Pokazaliśmy mu też nagranie.
Dziennikarz: Mam nagranie z tego zdarzenia i pan ewidentnie tego pacjenta uderza. Widzi pan, co tu się dzieje?
Doktor Artur R.: Niech pan zauważy, że ja walczę z pacjentem.
Dziennikarz: Ale to jest osoba niepełnosprawna, po amputacji nogi.
Doktor Artur R.: Tak.
Dziennikarz: Pan twierdzi, że stwarzał zagrożenie?
Doktor Artur R.: Nie, on wyrywa wszystko, proszę pana.
Dziennikarz: Ale pan go bije po twarzy?
Doktor Artur R.: Nie, zasłaniam się przed pluciem, to jest duża agresja.
Dziennikarz: Rozmawiałem z dyrekcją szpitala i oni mówią, że pan jest zawieszony.
Doktor Artur R.: Dyrekcja szpitala zawiesiła.
Dziennikarz: Ale pan jest w pracy?
Doktor Artur R.: Bo nie ma nikogo, kto by tu chciał pracować.
ZOBACZ: Auto z komisu przestało jeździć po… miesiącu
Po emisji materiału lekarz i ratownik medyczny zostali zatrzymani, doprowadzeni do prokuratury i w końcu usłyszeli zarzuty. Lekarzowi grozi nawet do ośmiu lat pozbawienia wolności, na dwa miesiące trafił do aresztu.
- Lekarz usłyszał zarzut, iż będąc odpowiedzialny za zapewnienie opieki, znęcał się nad nieporadnym z uwagi na wiek i stan zdrowia pokrzywdzonym poprzez zadawanie mu uderzeń. Naraził tym pokrzywdzonego na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – informuje Alicja Macugowska-Kyszka z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Ale jak udało nam się ustalić, doktor Artur R. w maju tego roku opuścił areszt i od razu wrócił do pracy w szpitalu. Od mieszkańców Gryfic, którzy chcą pozostać anonimowi otrzymaliśmy nagrania, na których widać go przyjmującego pacjentów.
ZOBACZ: Stalker wyszedł z więzienia. Nowe ofiary?
Dziennikarz: Czy nie widzi pan nic niestosownego w tym, że choć ma pan postawione zarzuty, dalej tu pracuje?
Doktor Artur R.: Ja wykonuję umowę, którą mam podpisaną. Zgodnie z prawem, które do tej pory nie zajęło stanowiska.
Dziennikarz: Ale ma pan postawione zarzuty, to jest fakt.
Doktor Artur R.: Tak, mam. Proszę pana, ja na ten temat rozmawiałem z dyrekcją i osoby, które o tym decydują, tak do tego podeszły.
O wyjaśnienia poprosiliśmy przedstawicieli szpitala.
Dziennikarz: Czy według dyrekcji szpitala właściwym jest, żeby lekarz, który ma zarzuty związane z pobiciem pacjenta na oddziale, nadal na tym oddziale pracował?
Łukasz Szyntor, rzecznik prasowy szpitala: Jeżeli nie ma zabranego prawa wykonywania zawodu, jeżeli postanowienie prokuratury nie orzekło inaczej, bądź jeżeli nie mamy wyroku sądu, jakim prawem mielibyśmy mu tego zabronić?
Dziennikarz: Takim prawem, że dyrektor sam decyduje o doborze kadry. O tym, czy lekarz, który pobił pacjenta na oddziale, będzie tam pracował czy nie. Dlaczego więc dyrektor podjął decyzję, że lekarz pracuje?
Łukasz Szyntor, rzecznik prasowy szpitala: Jeżeli pan sobie życzy, upewnię się, zweryfikuję, porozmawiam z dyrektorem, jak wróci i panu przedstawię, skąd taka decyzja u dyrektora.
ZOBACZ: Szokujące zachowanie konduktora. Obrażał i szarpał dziecko
Cały czas czekamy na wyjaśnienia ze strony dyrekcji szpitala. Sprawą próbowaliśmy zainteresować ministra zdrowia, wojewodę zachodniopomorskiego i marszałka województwa, który jest organem założycielskim gryfickiej placówki. Każda z tych instytucji odpowiedziała nam, że nie może wpływać na politykę kadrową szpitala. Swoje postępowanie w tej sprawie cały czas prowadzi Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie.
- Rzecznik odpowiedzialności zawodowej może oczywiście umorzyć sprawę, może skierować do okręgowego sądu lekarskiego celem postawienia zarzutów danej osobie. Widział to nagranie. Nie wyobrażam sobie, żeby lekarze tak się zachowywali, czyli dopuszczali się przemocy wobec pacjentów. Dlatego czekam też na postępowanie okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej. To są odpowiedzialni ludzie, doświadczeni w tej pracy, ciągle szkoleni. Musimy wyciągać konsekwencje w stosunku do swoich członków, ponieważ zawód lekarza jest zawodem zaufania publicznego i musimy reprezentować najwyższe wartości i najwyższe standardy etyczne – tłumaczy Michał Bulsa, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie.