Hakerzy ukradli pieniądze z konta. Poszkodowanej pomogła Interwencja

Hakerzy podstępem zdobyli dostęp do konta bankowego pani Aleksandry i ukradli z niego 42 tys. zł. Kobieta była bezradna, bo bank stwierdził, że to ona dopuściła się rażącego zaniedbania. Nic bardziej mylnego. Pomoc Interwencji przyniosła przełom.

Trzy lata temu do Interwencji zgłosiła się mieszkanka wielkopolskiego Krotoszyna. Pani Aleksandra zamówiła przesyłkę na chińskim portalu. Oczekując na paczkę, otrzymała SMA-a z linkiem kierującym na fałszywą stronę banku i informacją, że musi dopłacić do przesyłki 1,60 zł.

- Weszłam w ten link, bo czekałam na paczkę. Miałam zrobić dopłatę i to mnie zgubiło. Wszystko się odbywało tak, jakbym otworzyła stronę banku. Haker włamał mi się i zostałam okradziona – tłumaczy Aleksandra Tanaś.

ZOBACZ: Górnik przez pracę traci słuch. Odszkodowanie tylko na papierze

Kobieta weszła na stronę łudząco przypominającą stronę jej banku. Po zrobieniu transakcji - wylogowała się. Hakerzy mieli już wówczas pełne dane kobiety i tak weszli na prawdziwe konto. Dokonali 16 przelewów na 42 tysiące złotych, których kobieta nie zatwierdzała. Bank nie poczuwał się do odpowiedzialności.

- Jest to typowe oszustwo na tzw. SMS z linkiem. Problem jest taki, że jak otwieram link i wchodzę na fałszywe strony banku, proszą o podanie danych do logowania. Polega to na wyłudzeniu danych do bankowości elektronicznej. Wtedy przestępcy mają nasze dane i dostęp do zarządzania kontem – opowiadał Wojciech Pantkowski ze Związku Banków Polskich.

- Dostałam pismo z banku, że nastąpiło rażące zaniedbanie z mojej strony. Szukałam wszędzie pomocy i tak sobie pomyślałam, że sprawę nagłośnię - mówi Aleksandra Tanaś.

ZOBACZ: Mieszkają w ruinie. Samotna matka walczy o lepszy los

Wówczas pani Aleksandra poprosiła o pomoc nas. Na naszej antenie przekonywaliśmy, że wina jest ewidentnie po stronie banku. Reportaż obejrzał powiatowy rzecznik konsumentów w Krotoszynie Mikołaj Lecham. Postanowił zareagować.

- W przypadku pani Aleksandry środki trafiły na zhakowane konta w Polsce, potem do Niemiec, a następnie rozpłynęły się za Europę – tłumaczy.

- Ślad się kończy w pewnym momencie, wchodzi w kryptowaluty. Nie udało się nam, jak i służbom zagranicznym ustalić sprawcy przestępstwa – dodaje Piotr Szczepaniak z Komendy Powiatowej Policji w Krotoszynie.

- Jednak ten program pomógł, bo obejrzał go pan Mikołaj Lechman. Napisał do mnie wiadomość, a później pisał kolejne pisma do banku. Zrobiliśmy dokumentację i ostatnią rzeczą było złożenie sprawy do sądu – wyjaśnia Aleksandra Tanaś.

ZOBACZ: Negatywne opinie o szpitalu w Świnoujściu. Pacjenci boją się w nim leczyć

Sprawa trafiła do sądu i trwała prawie trzy lata. Ale sądy: rejonowy w Krotoszynie i okręgowy w Kaliszu nie miały wątpliwości.

- Zapadł wyrok korzystny dla powódki – mówi Edyta Janiszewska z Sądu Okręgowego w Kaliszu.

Reporter: Rozumiem, że bank powinien zabezpieczyć swoją stronę i usługi jak najlepiej, żeby osoby niepożądane nie miały możliwości kradzieży pieniędzy?

Sędzia: Zdecydowanie tak. I nie powinien przerzucać odpowiedzialności na klienta.

- To było 42 tysiące złotych plus odsetki od dnia kradzieży, czyli jakieś 16 tysięcy. Tyle bank zwrócił – podkreśla pani Aleksandra.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX