Twierdzą, że kierowca po metamfetaminie mógł ich zabić. Śledczy mają inne zdanie

Trzyosobowa rodzina państwa Fuksińskich twierdzi, że w ich auto wjechał jadący z nadmierną prędkością kierowca mercedesa. Do wypadku doszło na trasie przelotowej przez Legionowo pod Warszawą. Mateusz B. prowadził pod wpływem metamfetaminy, wcześniej był kilkukrotnie karany za kierowanie bez prawa jazdy. 31-latek stwarza śmiertelne zagrożenie na drodze. Winnym wypadku uznano jednak Fuksińskich.

- Po prostu to był pęd, to było szaleństwo. Coś czarnego w lusterku zauważyłem, zbliżało się, taka świadomość się pojawiła, że chyba nie, we mnie nie uderzy, chyba nam nic nie zrobi. Drugi raz zerknąłem: nie, muszę się schować. Usłyszałem krzyk mojej żony: Czarek! I zgasło mi światło, jak to się mówi kolokwialnie – opowiada Cezary Fuksiński.

W auto rodziny wjechał rozpędzony mercedes. Zdarzenie miało miejsce 1 kwietnia ubiegłego roku około godziny 9 wieczorem na ulicy Warszawskiej w Legionowie. Auto zaczęło się dymić, pomogli inni kierowcy. Rodzina cudem przeżyła wypadek.

- Pamiętam tłum ludzi, tłum mężczyzn, który ruszył... Samochód się dymił i ludzie zaczęli z gaśnicami gasić ten samochód. Policjanci mówili, że mercedes dachował. Wyszedł z niego mężczyzna o własnych siłach, dosyć młody, dosyć wysoki. Usłyszałam od policjantów, że najprawdopodobniej był pod wpływem narkotyków, bo jego zachowanie jest bardzo specyficzne, odbiegające od normy – opowiada Bożena Fuksińska.

- Ratowałem się po prostu instynktownie. W prawo zjechałem jeszcze bardziej z prawego pasa i zahaczyłem o barierki. Gdyby nie to, to prawdopodobnie ten człowiek uderzyłby w miejsce tam, gdzie był mój syn – twierdzi Cezary Fuksiński.

ZOBACZ: Zabójstwa kobiet w Brójcach. Jest zwrot w sprawie

Szybko ustalono, że mercedesem kierował 31-letni Mateusz B. z Legionowa. Z jego kartoteki wynika, że co najmniej od 2019 roku był kilkakrotnie zatrzymywany za wykroczenia drogowe i prowadzenie aut bez prawa jazdy, którego zresztą nigdy nie posiadał. Badania wykazały, że w chwili wypadku był pod wpływem metamfetaminy i środków psychotropowych.

- Dowiedziałam się, że to jest pan Mateusz B., 31-letni mężczyzna, który podaje się za bezrobotnego rencistę – mówi Bożena Fuksińska.

- Generalnie okazało się, że człowiek uśmiechnięty, że wyluzowany, to potem na Facebooku wyszło, że po prostu król życia, jemu wszystko płazem uchodzi. Laboratorium potem wykazało, że był pod wpływem narkotyków. O mało nas nie zabił, to jest cud, że żyjemy – ocenia Cezary Fuksiński.

- Problem polega na tym, że wcześniej dwukrotnie został zatrzymany za jazdę bez uprawnień, został potraktowany bardzo liberalnie, bo zapłacił tylko mandat w wysokości 500 zł. Czas najwyższy walnąć pięścią w stół, zatrzymać tego kierującego na gorącym uczynku i po prostu skierować sprawę do sądu – apeluje Marek Konkolewski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

- Z akt sprawy widzę, że ten pan nadal jeździ samochodem, bo we wrześniu dostał mandat za niestosowanie się do jakichś znaków drogowych – dodaje Bożena Fuksińska.

ZOBACZ: Nagle wyrzucili z pracy ponad sto osób. Wyroki nic nie zmieniają

Dochodzenie prowadziła legionowska policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Legionowie. Za brak prawa jazdy i jazdę pod wpływem narkotyków kierowca mercedesa będzie miał oddzielny proces. Sprawę wypadku umorzono. Winnym uznano pana Cezarego.

- Przez dłuższy czas występowaliśmy jako osoby pokrzywdzone, w grudniu dostaliśmy zawiadomienie o umorzeniu postępowania i tutaj podstawą umorzenie jest opinia wydana przez biegłego. Stwierdzono, że mąż zawinił, że na „skutek złego manewru” – opowiada Bożena Fuksińska.

- Po zgromadzeniu tego materiału dowodowego prokuratura uznała, że sprawcą wypadku był kierowca chevroleta, który zmieniając pas ruchu z lewego na prawy nie ustąpił pierwszeństwa kierującemu samochodem marki mercedes, zajechał mu po prostu drogę – informuje Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

ZOBACZ: Zginął podczas wylewania betonu na budowie. Nie ma winnych

Prowadzone dochodzenie pozostawia wiele do życzenia nie tylko w kwestii oceny biegłego, który nie jest w stu procentach przekonany, kto zawinił na drodze. Ponadto nie przesłuchano naocznych świadków. Z przyczyn technicznych nie można odtworzyć nagrania z monitoringu.

- Podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że on będzie świadkiem, że on widział całe zdarzenie, że tutaj nie było żadnej naszej winy i że wariat po prostu rozpędzony, pędził szybko i w nas wyjechał – twierdzi Bożena Fuksińska.

- To jest trasa przelotowa, trasa przez Legionowo. Jeżeli ktoś jechał 1 kwietnia około godz. 21 przez ulicę Warszawską w Legionowie w pobliżu stacji Shell i był świadkiem tego zdarzenia, ktoś nagrał. ma jakieś informacje, cokolwiek, to niech się zgłosi na policję albo do telewizji, bardzo proszę – apeluje Cezary Fuksiński.

- Był wypadek, gdzie też sprawca rozpędzony spowodował wypadek i zginęła trzyosobowa rodzina, spłonęła w tym samochodzie żywcem. My mieliśmy po prostu więcej szczęścia – podsumowuje Bożena Fuksińska.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX