Wyrok tylko na papierze. Państwo im nie pomoże
Wybuch kamienicy w Poznaniu zabrał jej syna, zdrowie i miejsce do życia. Nie dostała ani grosza rekompensaty. Renata Keller wraz z córką miała dostać 200 tys. zł od Tomasza J., który po zabiciu żony rozszczelnił instalację gazową w budynku. Wyrok istniał tylko na papierze, bo mężczyznę skazano na dożywocie. Kobiety zwróciły się więc o pomoc do państwowej instytucji. Odbiły się od ściany.
Pani Renata Keller i jej córka mieszkają w Poznaniu. Stan zdrowia 63-letniej pani Renaty wciąż się pogarsza. To następstwo tragedii, która sześć lat temu zmieniła życie kobiety w koszmar.
- Do tej pory mam depresję, ten wybuch odbił się na psychice. Muszę chodzić po lekarzach, mam zanik tkanek miękkich - idę ulicą i po prostu się przewracam – opowiada.
Tragedia rozegrała się 4 marca 2018 roku. Tego dnia nad ranem pani Renata usłyszała wybuch. Kamienica nagle zaczęła rozpadać się, a ona spadła z trzeciego piętra i cudem uniknęła śmierci.
- Było mi tylko głowę widać i ręce, byłam zakleszczona kuchennymi rzeczami. Podleciał jakiś facet i on mówi: „skacz pani”. Miałam wbite blachy w lewą nogę, byłam brudna, pokrwawiona – wspomina Renata Keller.
ZOBACZ: Policjanci przypisywali niewykryte przestępstwa choremu bezdomnemu?
Pani Renata z licznymi obrażeniami trafiła do szpitala. Niestety po odgruzowaniu kamienicy okazało się, że jej 31-letni syn nie żyje.
- Co tydzień jeżdżę do niego na cmentarz, kupuję bukiety, ale to już nie wróci mi brata – przyznaje pani Dalida, córka pani Renaty.
W wybuchu kamienicy zginęło pięć osób. Kilkadziesiąt zostało rannych. Sprawcą wybuchu okazał się Tomasz J. - mieszkaniec kamienicy, który najpierw brutalnie zamordował swoją żonę, a potem rozszczelnił instalację gazową i wysadził kamienicę.
Proces trwał kilka lat. Tomasz J. dostał wyrok dożywocia. Miał też zapłacić nawiązki i zadośćuczynienia - prawie 200 tysięcy złotych. Kobiety nie były w stanie uzyskać pieniędzy od mordercy. O wsparcie finansowe zwróciły się więc do Funduszu Sprawiedliwości. Pomocy jednak nie otrzymały.
- W tej chwili ten wyrok nic nam nie daje. To jest tylko na papierku - komentuje pani Dalida, córka pani Renaty.
ZOBACZ: Ośrodek dla dzieci z niepełnosprawnościami bez windy. Interweniowaliśmy
Fundusz obiecał nam przyjrzeć się sprawie, ale jednocześnie odesłał kobiety do sądu. Tam mają walczyć o tzw. kompensatę. Kwota maksymalna, jaką mogłyby uzyskać, to 60 tysięcy złotych.
- Fundusz Sprawiedliwości odpowiedział, że należy starać o kompensatę w sądzie rejonowym, więc pięknie umył sobie rączki – komentuje Maciej Relewicz, pełnomocnik pani Renaty i Dalidy.
Niestety i tu kobiety zostały z niczym. Sąd odmówił wypłaty kompensaty, gdyż okazało się, że na to jest już za późno.
- Czas na uzyskanie takiej kompensaty to są trzy lata od momentu popełnienia przestępstwa – wyjaśnia Maciej Relewicz, pełnomocnik kobiet.
- Dwa lata sama sprawa się ciągnęła, potem czy jest on poczytalny, czy nie jest poczytalny – zauważa pani Dalida, a jej matka dodaje: - To nie jest prawo, w Polsce nie ma sprawiedliwości.
ZOBACZ: Ich biznes niemal upadł. Twierdzą, że urzędnicy się mylą
Próbowaliśmy zadać pytanie Ministerstwu Sprawiedliwości: czy pomoże kobietom w tak trudnej sytuacji? Wypowiedzi przed kamerą nie uzyskaliśmy. W odpowiedzi mailowej czytamy m.in.:
„Zgodnie z przepisami prawa oraz zawartymi między Dysponentem Funduszu Sprawiedliwości a organizacjami świadczącymi pomoc umowami dotacyjnymi, beneficjenci mogą uzyskać wsparcie korzystając z dostępnych form pomocy.”
- Psychopata je, śpi i telewizję ogląda za nasze, a my cierpimy – podsumowuje Renata Keller.