„200 osób nagle bez pracy.” Bunt handlarzy w Lublinie

- Przed wyborami wszyscy nam obiecywali, że tu zostajemy do końca roku. A teraz 200 osób z rodzinami zostaje nagle z dnia na dzień bez pracy – mówią handlarze z targu przy ul. Ruskiej w Lublinie. Są oni rozgoryczeni, bo wbrew zapewnieniom urzędników, do końca marca mają opuścić targ i zacząć wszystko w nowym miejscu.

Kupcy prowadzą handel w tym miejscu, obok starego dworca przy ulicy Ruskiej w Lublinie od kilkunastu lat. Wśród nich jest Małgorzata Chilimoniuk. 

- Ja na same leki wydaję 400 złotych miesięcznie, więc mając emerytury 1200 zł, może 1300, no to na co ja jestem skazana? Byliśmy zapewniani, że targ będzie istniał. Ja bym chciała, żeby ktoś przemyślał, żeby ktoś się liczył z moimi pieniędzmi, żeby ktoś się liczył ze mną, że ja trzynaście lat co miesiąc nigdy się z opłatami nie spóźniłam - mówi. 

W sąsiedniej alejce handluje Aneta Szalak. Na bazarze jest od początku.  

- Na utrzymaniu mam dwoje dzieci. Mąż prowadził warsztat samochodowy, ale nie dawałam sobie rady, więc mąż wszystko zostawił i przyszedł tutaj pracować razem ze mną. Teraz pracujemy oboje tutaj i oboje jesteśmy bez pracy w tej chwili – zaznacza.

ZOBACZ: Kamienice w Zabrzu mogą się zawalić. Woda leje się na głowy

Kupcy już raz stracili wszystko. W nocy z 9 na 10 kwietnia 2018 roku na targu wybuchł pożar.

- To było podpalenie, sprawcy niewykryci. Spaliło nam się wszystko doszczętnie. Wtedy nikt nam nie pomógł, nikt do nas nie wyciągnął ręki. W ciągu tygodnia posprzątaliśmy i odbudowaliśmy od początku cały targ – wspomina Aneta Szalak. 

Terenem targowiska zarządza spółka Urzędu Marszałkowskiego - Lubelskie Dworce. Prezesa, który jak twierdzą kupcy zapewniał, że bazar zostanie, zastąpiła teraz pani prezes.  

- Czasami po to, żeby zyskać w biznesie, należy się gdzieś przenieść – mówi Anna Kusiak, prezes Lubelskich Dworców i po chwili dodaje: - Firma, która administrowała tym terenem, nie poinformowała handlujących osób, że umowa wygasła i nie ma możliwości jej przedłużenia w żaden sposób. Marszałek wspólnie z nami, czyli ze spółką, podjął decyzję, żeby nie zostawić tych przedsiębiorców samych sobie, wydłużyliśmy ten czas.

ZOBACZ: Mieszkanie za remont. Ze ścian cały czas wychodzi grzyb

Termin wyprowadzki i demontażu straganów to koniec tego miesiąca. Zastępcze miejsca handlowe w okolicy proponuje miasto. 

- Spółka Bazar, która prowadzi targowisko przy dworcu, ma około 70 wolnych miejsc, tak samo Podwale, Targ pod Zamkiem też ma, jak się nie mylę, około 80 miejsc. Te miejsca są – zapewnia Artur Szymczyk, zastępca prezydenta Lublina.

 - Pod zamkiem byłem. Jest kolejka rezerwacyjna, jak ktoś zrezygnuje, to dopiero tam będzie można wziąć. To są miejsca po trzy metry. A tutaj jest tych miejsc ogólnie około 200. Tak że nie ma możliwości, żeby się zmieścić - odpowiada Grzegorz Zaremba, który prowadzi handel na likwidowanym bazarze.

- Brzydko powiem: to są stragany ruina, nadające się wyłącznie do remontu, więc na dzień dobry musielibyśmy zainwestować ogromne pieniądze, żeby zacząć tam działać – dodaje Beata Sawicka.

ZOBACZ: Po schodach z wiadrem wody. Mieszkanie dostała od miasta

Sytuacja wydaje się patowa, a zegar tyka. Dlaczego tak spieszy się urzędnikom? To atrakcyjna działka w centrum Lublina. Pojawiła się informacja, że miejsce bazaru zajmie parking.

- Na dziś nie chciałabym mówić do końca na sto procent, że już w tej chwili powstanie parking. Na pewno jakaś działalność zastępcza. Drugim takim ewentualnym wariantem pozostanie sprzedaż tych nieruchomości – przyznaje Anna Kusiak, prezes Lubelskich Dworców 

Podczas spotkania z kupcami pojawiła się szansa na polubowne rozwiązanie:

Dziennikarz: Jest petycja do pana marszałka. Ile osób ją podpisało? 

Aneta Szalak: No, wszyscy, 200 osób, całe targowisko.

Dziennikarz: Tam jest ten państwa postulat, że chcecie zostać do końca roku? 

Handlarze: Do końca roku.

Grzegorz Zaremba: My po prostu potrzebujemy czasu, do końca roku dla nas będzie to ok czas. 

Aneta Szalak: Osobiście dzwoniłam do urzędu marszałkowskiego w tamtym tygodniu w piątek prosząc o spotkanie pana marszałka, nie mam żadnej odpowiedzi.  

Beata Sawicka: Pan marszałek w ogóle nie chce się z nami spotkać. Unika nas.  

Ktoś z tłumu: Nie widzi nas. 

Dziennikarz: Dzień dobry, panie Marszałku. Jesteśmy tu z kupcami z ulicy Ruskiej, którzy wysłali do pana petycję i chcieli zapytać: czy jest możliwość, żeby do końca roku zostali na tym targowisku? 

Jarosław Stawiarski, marszałek województwa lubelskiego: Mogę tylko państwu zadeklarować, że na pewno będziecie mieli przedłużone, bo to nie jest tak, że możecie z dnia na dzień zrezygnować, to trzeba siąść do stołu porozmawiać i ustalić te terminy. Ja nie wiem, czy to będzie koniec roku, ale na pewno nie będzie to na koniec marca i to mogę państwu zagwarantować. 

ZOBACZ: Seniorka żyje w skrajnych warunkach. 16 metrów przestrzeni

Dzisiaj marszałek ostatecznie zgodził się spełnić postulat kupców. Mogą handlować przy Ruskiej do końca roku.

Reporterka: Dominika Bachońska