Sąsiad wpada w szał. Potrafi zaatakować i włamać się do mieszkania

Mieszkańcy bloku przy ul. Kordiana w Krakowie od lat są nękani przez uciążliwego sąsiada -  Krzysztofa J. Mężczyzna obraża, grozi, a nawet atakuje i włamuje się do mieszkań. Potrafi też podpalić drzwi. Ma zakaz zbliżania się do poszkodowanych, ale nic sobie z tego nie robi. Ludzie pytają: czy musi dojść do nieszczęścia, żeby ktoś potraktował problem poważnie?

Mieszkańcy krakowskiej dzielnicy Podgórze Duchackie od lat są terroryzowani przez Krzysztofa J. W najgorszej sytuacji są jego najbliżsi sąsiedzi w bloku. Ich codzienność to wrzaski, wyzwiska, agresywne ataki, niszczenie mienia.

- Potrafi stać na balkonie, rzucać butelkami, szkłem, już nie mówiąc o włamaniach, lataniu gdzieś tam z maczetą – opowiada pan Damian.

- Ja mieszkam bezpośrednio nad nim i słyszę każdy hałas, każdą głośną muzykę, imprezę, krzyki, przekleństwa, a mam dwoje małych dzieci w wieku pięciu lat i roku. Pięciolatka już rozumie te słowa i też nie chcę, żeby była świadkiem co chwila takich awantur – mówi pani Barbara.

ZOBACZ: Strzelali przed szkołą i wpadli we własną zasadzkę

Dwa tygodnie temu agresywny lokator włamał się w nocy do mieszkania obok. Drzwi rozwalił maczetą, ukradł wartościowe przedmioty. Następnej nocy usiłował włamać się z kolei do mieszkania innego sąsiada.

- Wyniósł komputer, zegarki, telefony, piankę do golenia nawet wziął, koszulki ukradł. Weszliśmy do niego do mieszkania i to tam sobie wszystko leżało – mówi pan Damian. Dodaje, że podczas policyjnego przeszukania zarekwirowano sąsiadowi maczetę, co nie oznacza, że nie ma kolejnej.

- Skoro dzień później ładował po moich drzwiach, to zwykłym nożem tego nie robił. To się działo późno w nocy, 16 lutego zaczął swoje awantury łupiąc w drzwi i to tak okrutnie, akurat mam magnesy na drzwiach i wszystko spadło. I wtedy naprawdę to był koszmar, obawiałem się, że nie wytrzymają drzwi – wspomina pan Paweł.

- To był tak strasznie przeraźliwy huk... U mnie była akurat wnuczka, bo były ferie. Całą noc nie spała. I teraz ona powiedziała, że koło tych drzwi nie przejdzie, bo ona się panicznie boi, bo słyszała, jak mówił, że on wszystkich zabije – dodaje pani Krystyna

ZOBACZ: Seniorka żyje w skrajnych warunkach. 16 metrów przestrzeni

Nie obyło się bez interwencji policji i prokuratury.

- On usłyszał zarzuty między innymi uszkodzenia mienia, kradzieży z włamaniem i kierowania gróźb karalnych w kierunku jednego z sąsiadów. Jemu grozi teraz do 10 lat pozbawienia wolności. Prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci policyjnego dozoru oraz zakazu zbliżania się i kontaktowania z osobami pokrzywdzonym. Niestety sytuacja jest taka, że mężczyzna ten nie stosuje się do tego dozoru - informuje Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.

„W niniejszej sprawie brak było podstaw do zasięgnięcia opinii biegłych, co do stanu psychicznego podejrzanego. Zarzucanego mu czynu podejrzany nie dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa” – brzmi treść oświadczenie Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Chcieliśmy porozmawiać z Krzysztofem J. o jego zachowaniu, zapytać, co nim kieruje, co jest powodem tych agresywnych ataków, czy nie potrzebuje pomocy psychologa albo lekarza. Bezskutecznie.

Krzysztof J. terroryzuje nie tylko swoich najbliższych sąsiadów i mieszkańców osiedla. Jest on doskonale jest znany w dalszej okolicy, w sklepach i na podwórkach.

- Potrafi powiedzieć, że kogoś zabije i naprawdę weźmie jakąś brechę, za przeproszeniem, albo cokolwiek, co ma pod ręką i będzie groził. Znam też osoby, które pracują w sklepach i też im groził i demolowaniem. Te osoby musiały zamykać sklepy przed nim, bo się bały, że coś się może wydarzyć. W różnych sklepach, to nie tylko alkoholowych, bo sklepów mamy tutaj dużo – opowiada pan Michał, mieszkaniec okolicy.

ZOBACZ: Mieszkanie za remont. Ze ścian cały czas wychodzi grzyb

- Jak przyjeżdżają policjanci na miejsce, to ten mężczyzna się zazwyczaj uspokaja, on nie chce tych drzwi otworzyć – tłumaczy Piotr Szpiech z Komendy Miejskiej Policji w Krakowie.

Reporter: Policja wyjeżdża, on widzi, że radiowóz odjechał i zaczyna się znowu impreza.

- W takim wypadku należy ponownie, za każdym razem, wezwać patrol policji.

- Za każdym razem?

- Za każdym razem.

- A jak będą pretensje: znowu nas wzywacie?

- Nie będzie pretensji, proszę mi uwierzyć, że takich pretensji nie będzie.

ZOBACZ: Kamienice w Zabrzu mogą się zawalić. Woda leje się na głowy

- Dla nas to jest ostatnia chyba już szansa, żeby ktoś zobaczył, że to jest duży problem. I my prosimy co chwilę o jakąś pomoc, ale nikt nam tej pomocy nie udziela – mówi pani Barbara.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX