Ciocia Asia okazała się wujkiem Andrzejem. Oszust unikał więzienia

Andrzej D. zmienił płeć i jako 50-letnia Joanna został nową piłkarką zespołu Checz Gdynia. Trenował, grał i dzielił z koleżankami z drużyny szatnię przez pięć miesięcy. W końcu podczas jednego z meczów zatrzymała go policja. Okazało się, że to oszust, który się ukrywa. Miał trafić za kraty.

Niespełna osiem miesięcy temu kobiecy klub piłkarski Checz Gdynia pozyskał nową zawodniczkę. Transfer nie wnosił do drużyny zbyt wiele piłkarskiej jakości, gdyż nowym nabytkiem do drużyny była pięćdziesięcioletnia Joanna.

- Joannę poznałem równo rok temu podczas meczu w Bydgoszczy. Chciała zaproponować formę współpracy, że chce się po prostu przeprowadzić do Trójmiasta, do Gdyni, gdzie po prostu chce się zaangażować w działalność klubu jako kierownik. Mieć możliwość trenowania piłki nożnej jako bramkarka. Jeżeli ktoś przychodzi i ma dokumenty, które potwierdzają, że to jest kobieta, to prezes klubu czy trener nie może tego podważyć – tłumaczy Mateusz Bieszke, prezes klubu sportowego Checz Gdynia.

ZOBACZ: Dymiąca hałda zmorą mieszkańców. Ludzie drżą o zdrowie i życie

- Trenowałyśmy razem, każdy coś podejrzewał, ale jesteśmy bardzo tolerancyjnym środowiskiem. Dlatego nikt nie pytał – opowiada Amelia Jarguz, piłkarka Checz Gdynia i dodaje:

- To widać: postura, zachowanie, głos. Nie każdy powiedziałby, że to kobieta.

Prawdę odkrył prezes klubu.

- Zadzwonił do mnie mężczyzna, mówiąc, że wykonał na mój telefon przypadkowo przelew Blika. Sprawdziłem, że tak jest i po prostu na prośbę tej osoby odesłałem tę kwotę. Po dwóch dniach z ciekawości spojrzałem sobie, kto to był. Wpisałem te dane w Facebooka i zobaczyłem na pierwszym zdjęciu Andrzeja-Joannę. I wtedy zacząłem przeglądać te wszystkie media społecznościowe Andrzeja, dotarłem do artykułów. Okazało się, że to jest osoba poszukiwana listem gończym – opowiada Mateusz Bieszke.

ZOBACZ: Tajemnica śmierci dwóch mężczyzn. Byli związani z tą samą kobietą

Prezes klubu o swoich ustaleniach poinformował najpierw Pomorski Związek Piłki Nożnej. Tam po ponownym zweryfikowaniu personaliów Joanny powiadomiono policję. Pod koniec lutego podczas meczu w Tczewie doszło do zatrzymania. Joanna okazała się bowiem być poszukiwanym listem gończym Andrzejem D.

- Dowiedziałyśmy się podczas sparingu w Tczewie. Po prostu zeszłyśmy z boiska i się okazało, że cioci Asi już nie ma, bo tak na nią mówiłyśmy. Nie było jej już w szatni i wtedy trener nam powiedział, że w trakcie meczu, gdy my grałyśmy, po prostu doszło do zatrzymania – relacjonuje piłkarka Lidia Zakrzewska.

Joanna vel Andrzej został przewieziony do więzienia w Gliwicach, w którym ma do odsiedzenia wyrok 2 lat i 4 miesięcy za wyłudzenia. Ta kara to jednak tylko jedna z dziesiątek spraw, w które był zamieszany.

- Może opowiem tę historię od początku, jak spotkałam się po raz pierwszy z postacią Andrzeja D. Przyszedł do mnie mój przyjaciel - były dziennikarz, biznesmen, który popadł w pewne kłopoty finansowe. I mówi: słuchaj, Mira, zgłosił się do mnie prawnik z międzynarodowej kancelarii i on powiedział, że może mnie reprezentować i chętnie mi pomoże za bardzo niską stawkę. Ja mówię: tak? I on cię tak sam odnalazł? – opowiada Mira Suchodolska, dziennikarka PAP.

Jak dodaje, umówiła się z „tajemniczym prawnikiem na rozmowę”.

- Zaczął opowiadać, jak to na całym świecie prowadzi sprawy i że teraz reprezentuje ofiary Amber Gold. I tak leciał, leciał... W pewnym momencie, kiedy już byłam pewna, że to fejk, mówię: „To teraz spójrzmy sobie w oczy: nie jesteś prawnikiem, nawet nie stałeś koło prawnika i nie wiesz, jak prawnik wygląda”. Kiedy zrozumiał, że został zdemaskowany, wstał, odwrócił się i poszedł. Ja później zaczęłam sprawdzać, kim jest ów Andrzej D. Wtedy dowiedziałam się, że jest to były policjant, który w niesławie odszedł z wrocławskiej policji – mówi Mira Suchodolska.

ZOBACZ: Dramat kupców z Marywilskiej 44

W 2006 roku Andrzej D. po raz pierwszy zmienia płeć i zostaje Joanną. Joanna nie zwraca jednak dowodu osobistego Andrzeja twierdząc, iż dokument zaginął. Od tego czasu używa obu tożsamości, z czego jednej w celu dokonywania przestępstw. W 2013 roku Joanna ponownie sądownie staje się Andrzejem, znowu skutecznie wyprowadzając w pole wymiar sprawiedliwości.

- Sąd cywilny, który dokonuje korekty płci czy też orzeka o tej zmianie płci, nie wie o tym, że osoba, która staje przed tym sądem, jest np. poszukiwana albo jest osobą, w stosunku do której prowadzi się liczne postępowania karne bądź postawione są zarzuty. W momencie zmiany płci jest dokonywana zmiana numeru PESEL. To główny numer, którym posługują się wszystkie organy wymiaru sprawiedliwości: policja przy poszukiwaniach, prokuratura przy stawianiu zarzutów i sądy przy wydawaniu nakazów aresztowania, zatrzymania – tłumaczy adwokat Eliza Kuna.

ZOBACZ: Są bez pensji i możliwości podjęcia pracy

O Andrzeju D. po raz kolejny robi się głośno, kiedy w 2018 roku zostaje zarządcą pałacyku w Ostrowcu Świętokrzyskim. To właśnie za popełnione w tym okresie przestępstwa udaje się go skazać. Co ciekawe - Andrzej już tym razem nieformalnie ponownie staje się kobietą.

- Przed naszym sądem jako oskarżony występował jako mężczyzna, aczkolwiek jednym z zarzutów, które pod jego adresem skierowano, było działanie pod nazwiskiem Doroty P. Polegało to na tym, że oskarżony wprowadził w błąd co do tożsamości właścicielkę pałacyku w Ostrowcu Świętokrzyskim – informuje sędzia Jan Klocek z Sądu Okręgowego w Kielcach.

- Pamiętam pierwsze spotkanie i podpisywanie umowy. Przedstawiła mi się jako Joanna P., a umowę podpisała jako Andrzej D., więc to już wzbudziło we mnie pewne podejrzenia. Ponadto przy pierwszym spotkaniu było widać, że nie jest to do końca kobieta – mówi Patryk Stępień, były pracownik pałacyku w Ostrowcu Świętokrzyskim.

- Jak Andrzej przyjeżdżał do Ostrowca, to stawał się Joanną. I np. jak przychodziły tam jakieś służby, typu inspekcja pracy, to Joanna mówiła, że ona nic nie wie. Ona tutaj tylko sprząta i żeby kierować się do Andrzeja, bo to Andrzej za wszystko jest odpowiedzialny. Myślę, że łączna kwota jego wszystkich oszustw to na pewno są setki tysięcy euro  – wyjaśnia Mira Suchodolska, dziennikarka PAP.

ZOBACZ: Pracownicy piekarni walczą o swoje. Nagle przestano płacić

Mimo że przez 11 lat Andrzejowi D. udaje się zwodzić wymiar sprawiedliwości, to wreszcie w lutym tego roku trafia do więzienia. Trafia tam aktualnie będąc Joanną, ale karę odbywa w męskim więzieniu już jako Andrzej.

- Było spore zniesmaczenie, bo wszystkie myłyśmy się w jednej szatni i wszystko robiliśmy razem. Okazało się, jak się okazało… Szłyśmy się kąpać i kąpała się z nami i nikt nie zwracał na to uwagi – relacjonuje Amelia Jarguz, piłkarka Checzy Gdynia.

- Z informacji, które ja posiadam, to Andrzej jak zmienił płeć na Joannę za pierwszym razem, to przeszedł zabiegi operacyjne i faktycznie zmienił tę płeć – zaznacza Mateusz Bieszke, prezes klubu sportowego Checz Gdynia.

- Na pewno nie był to mężczyzna, jeżeli chodzi o ciało, bo my byśmy to zauważyły. To nie jest tak, że ktoś się przygląda, ale gdyby to był mężczyzna, to byśmy to widziały – dodaje Lidia Zakrzewska, która gra w Checzy Gdynia.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX