Straciła nogę, a mąż obie. Dramat pary z Warszawy
Niepełnosprawne małżeństwo w potrzebie. Aleksander Kulisz w wyniku choroby stracił obie nogi, a jego żona jedną. Para z trudem funkcjonuje w mieszkaniu w Warszawie, marzy o zakupie elektrycznego wózka dla pana Aleksandra. Przyjaciele zorganizowali zbiórkę.
Państwo Barbara i Aleksander Kuliszowie są osobami niepełnosprawnymi. Poznali się ponad 20 lat temu. Oboje byli po rozwodzie, chcieli ułożyć sobie życie. Dziś przez problemy ze zdrowiem potrzebują pomocy.
- Poznaliśmy się przy zajezdni tramwajowej. Ja wychodziłam z pracy, byłam motorniczą, jeździłam na tramwajach. A mąż jechał autobusem właśnie – wspomina pani Barbara.
Bezpłodny, ale… ojciec. Sześć lat walczy o prawdę
- Ona się gdzieś spieszyła, to podwiozłem. Niedaleko, tam z 200 metrów, ale nawiązaliśmy rozmowę i tak to od nitki do kłębka poszło – dodaje pan Aleksander.
Para tworzy związek od 22 lat. 3 lipca obchodzić będzie 16. rocznicę ślubu. Przed laty oboje pracowali kolejno w warszawskich tramwajach i przedsiębiorstwie autobusowym.
- Jak jeździłam tramwajami, były jeszcze te żelazne kabiny i zawsze wchodząc prawym kolanem uderzałam się o pulpit. Z tego narósł guz o szerokości 3,5 centymetra. Któregoś dnia poszłam do ortopedy i protezę w kolanie mi wstawili. W 2019 roku upadłam w domu i proteza mi się zniekształciła. Z tą nogą nic nie mogli już zrobić, tylko amputować i to aż do pachwiny – mówi pani Barbara.
Ciąża przebiegała idealnie. Wszystko zmieniło się w kilka godzin
Problemy pana Aleksandra ze zdrowiem zaczęły się jeszcze wcześniej. W latach dziewięćdziesiątych był honorowym krwiodawcą i podczas oddawania krwi zaraził się wirusem HCV. Wirusa pokonał, ale ten zdążył już uszkodzić nerki. Cukrzyca natomiast doprowadziła do amputacji obu nóg. Pierwszą stracił w 2017 roku.
- Pierwszą nogę jak straciłem, to rehabilitant tak mnie wyćwiczył, że protezę zakładałem i chodziłem, ale co z tego, jak mi drugą ucięli nogę – mówi pan Aleksander.
- To jest moja kochana kukiełka. Mąż powiedział do mnie, że będę miała w domu kukiełkę i mam – dodaje pani Barbara.
Dziś codzienność pary to walka z pokonywaniem barier. A tą jest nawet wejście na wózek pana Aleksandra. Nie wspominając już o wyjściu z mieszkania.
- Ja to bym chciał taki wózek, żeby po schodach zjeżdżać, bo w internecie oglądałem. Widziałem, jak facet takim wózkiem sobie wjeżdżał na kilkanaście stopni po platformie. Taki wózek to byłby fajny, ale to podobno kosztuje kilkanaście tysięcy złotych. A ja nie uzbieram tego, bo nie mam z czego – mówi pan Aleksander.
Wyrzucił teściową na bruk. Mimo dożywotniej służebności
- Jakieś wsparcie mają, takie jak psycholog, pielęgniarka, opieka, ale najbardziej potrzebują, żeby po prostu wyremontować im mieszkanie, bo jest bardzo ciasne. Ostatnio pan Aleksander stracił drugą nogę, a dojście do łazienki jest bardzo trudne – przyznaje Anna Dąbrowska, pielęgniarka pomagająca państwu Kuliszom.
Dziś, żeby wyjść na spacer, trzeba dodatkowej pomocy. Tę świadczą pomagające małżeństwu wolontariuszki. Kobietom ciężko jest jednak zjechać z panem Aleksandrem po zamontowanej na parterze platformie. Żeby do domu wrócić, też potrzebna jest dodatkowa pomoc. Wyjście z domu ułatwiłby wózek elektryczny dla pana Aleksandra.
Gminny lokator doprowadził do pożaru. Kto zapłaci za remont?
- Postanowiliśmy ze znajomymi zrobić zrzutkę, prosimy bardzo Państwa o pomoc. Bo nie jest to jakaś duża kwota, chodzi o 10 tysięcy złotych, żeby przynajmniej mogli kupić sobie jeden wózek elektryczny – mówi Magdalena Nowara, która pomaga państwu Kuliszom.
- Bardzo proszę, naprawdę, bardzo proszę już nie dla mnie o pomoc, ale dla męża. Żeby miał ten wózek, żeby mógł się samodzielnie poruszać – mówi pani Barbara.
Jeżeli chcą Państwo pomóc małżeństwu, prosimy o kontakt z redakcją: 22 514 41 26 lub interwencja@polsat.com.pl.