Opowieść 19-letniej wolontariuszki o walce z koronawirusem
Szpital w Suchej Beskidzkiej zaapelował do mieszkańców o pomoc. Brakuje rąk do pracy. Personel medyczny choruje lub jest na kwarantannie. Potrzebni są wolontariusze. Na apel odpowiedziało prawie 100 osób. Wśród nich 19-letnia Klaudia, strażaczka OSP. Z podobnymi problemami borykają się lecznice w całej Polsce.
Szpital w Suchej Beskidzkiej zaapelował o pomoc. W lecznicy od kilku dni brakuje osób do pomocy personelowi medycznemu. Dramatyczna sytuacja zmusiła lecznicę do poszukiwania wolontariuszy.
Na apel odpowiedziały między innymi strażaczki z OSP. Szpital przydzielił je do pracy w tzw. punkcie Drive Thru, w którym pobierane są wymazy.
Szpital w Suchej Beskidzkiej ma 16 oddziałów, na których leży ponad 400 pacjentów. Teraz dodatkowo powstały trzy nowe odziały tzw. covidowe. Przebywają na nich 72 zakażone osoby. Chorych przybywa, a personelu z każdym dniem ubywa. Szpital zapewnia wolontariuszom szkolenia, środki specjalistyczne i ubezpieczenie. Odzew jest spory.
Błędna diagnoza i zakażenie koronawirusem. Służba zdrowia w dobie pandemii
- Spotkaliśmy się z nieprawdopodobnie pozytywnym odzewem. Do dziś miałam prawie 100 maili od osób, które chcą pomóc. Chcą przywozić leki, ale również chcą zaangażować się w formie pracy z nami - mówi Monika Wróblewska-Polak ze Szpitala Wielospecjalistycznego w Suchej Beskidzkiej.
Jedną z osób, które odpowiedziały na apel szpitala, jest 19-letnia pani Klaudia. Należy ona do ochotniczej straży pożarnej w Lachowicach. Od kilku tygodni studiuje pielęgniarstwo. Władze szpitala zdecydowały, że trafi ona do pomocy właśnie na oddział covidowy.
- Do moich obowiązków na oddziale należy sprawdzanie tętna, ciśnienia, temperatury, ściągam pampersy, zmieniamy na nowe, pomagamy pacjentom, poprawiam posłanie, pomagam przy wypróżnianiu się i karmieniu - mówi Klaudia Dyduch, wolontariuszka. I dodaje, że nie jest to wolontariat dla każdego. - Trzeba mieć serce na dłoni i dużo samozaparcia - wyjaśnia.
- Pacjentom bardzo to służy. Ma ich kto potrzymać za rękę, pogłaskać, pobyć z nim. Medycy nie mają na to czasu - wyjaśnia Monika Wróblewska-Polak.
- To jest dla ludzi starszych najlepsza pomoc. Czuję, że mam wtedy opiekę, że ktoś się mną interesuje - mówi pan Władysław, pacjent szpitala.
- W I klasie gimnazjum, kiedy byłam świadkiem wypadku motocyklisty i pieszego, nie miałam żadnej wiedzy, ale postanowiłam pomóc poszkodowanym. I od tego momentu się rozwijam - opowiada kobieta, która zdała państwowy egzamin z pierwszej pomocy.
Opiekuje się 80-letnią mamą z koronawirusem. Znikąd pomocy
- Jestem dumna z Klaudii, że podjęła się pracy w szpitalu, zwłaszcza, że ryzyko zakażeń jest ogromne. Oczywiście, że się obawiam, ale prawda jest taka, że teraz możemy zarazić się wszędzie. Dobrze, że się tego podjęła, bo tamci ludzie potrzebują pomocy - mówi Kinga Sobańska, przyjaciółka pani Klaudii
- Klaudia zdała swój największy egzamin w życiu, ona chce być pielęgniarką, a teraz bez namysłu zgłosiła się jako wolontariuszka, gdzie będzie pracowała z osobami chorymi. To przykład dla innych osób. Jestem dumny z Klaudii, bo pokazała, że można pomagać innym i nie trzeba się bać - tłumaczy Mariusz Hutniczak, prezes OSP Lachowice i ratownik medyczny.
- Klaudia jest absolwentem naszego liceum. Mottem naszej szkoły jest wychowanie człowieka dobrego i mądrego, i jej postawa jest w stu procentach odzwierciedleniem tych słów. Potrafi swój wolny czas poświęcać dla innych ludzi - opowiada Marcin Chaja, były nauczyciel Klaudii.
Pani Klaudia podczas dwunastogodzinnego dyżuru dwukrotnie wchodzi na oddział, na którym leżą zakażeni koronawirusem. Spędza na nim po 3, 4 godziny, ubrana w specjalny kombinezon.
- Nie do każdego to dotrze, niektórzy nadal sobie żartują z tego wirusa, mimo że to jest poważna sprawa. Jeżeli coś się dzieje, a my będziemy stać i nie pomagać, wówczas zatraci się ludzkość, człowieczeństwo - podsumowuje Klaudia Dyduch.