Budowlaniec z Jaworzna znika z zaliczkami. Miał też wyłudzać kredyty
Ostrzegamy przed budowlańcem Robertem Sz. z Jaworzna. Według bohaterów tego reportażu, mężczyzna podejmuje się zleconej pracy, bierze zaliczki i po pewnym czasie znika. Policja zajmuje się zgłoszeniem o wyłudzenie przez mężczyznę kredytów. - On żyje wygodnie, swoje kobiety zabiera na wakacje, kupuje im drogie prezenty – opowiada jedna z poszkodowanych.
Pani Katarzyna Kuryło wraz z mężem i 3-miesięcznym synem mieszka w Jaworznie. Młode małżeństwo ponad rok temu zamieszkało w ponad 200-letnim domu - rozpoczęli remont. Szukali fachowca, który podjąłby się wymiany dachu.
- Pan się ogłaszał, zadzwoniłam i przyjechał od razu, w przeciągu może dwóch godzin. Stwierdził, że ma swoją firmę, że może się tym wszystkim zająć, że nie ma problemu, bo trzeba tylko parę belek wymienić, pokrycie dachowe i on to zrobi bez problemu – opowiada Katarzyna Kuryło.
Z sześciorgiem dzieci w dwóch pokojach. Chcą powiększyć dom
Fachowcem okazał się Robert Sz. Od państwa Kuryłów wziął 7 tysięcy złotych zaliczki, wystawił fakturę i miał zamówić potrzebny materiał - blachę na dach, betonowe bloczki i drewno.
- Po tygodniu pojawił się kolejny raz. Zabrał kolejną zaliczkę, na którą nie wystawił mi faktury. Poprosił o jakąkolwiek kartkę papieru, zapisał ile zabrał i powiedział, że następnym razem, jak u nas będzie, przywiezie nam fakturę. Minął tydzień i cisza, przestał odbierać telefony. W drugim tygodniu skontaktowałam się z nim. Powiedział, że blacha nie dojedzie, ponieważ jest problem z koronawirusem. Ta blacha nigdy tutaj nie dojechała, na blachę faktury nigdy nie dostałam – mówi Katarzyna Kuryło.
Restaurator sprzedaje dom, by utrzymać restaurację
Bohaterowie reportażu pojechali do Roberta Sz. porozmawiać na temat niedokończonej budowy:
- Pan powie, gdzie pan to zamawiał, ja z panem pojadę.
- Biorę w Chrzanowie blachy, zamawiam.
- Gdzie?
- Ja nie mam po prostu obowiązku udostępniania, gdzie ja zakupuje materiał.
- Ja jutro pojadę do urzędu skarbowego się dowiedzieć, co za pieczątkę pan przybił, co to jest za firma na tej fakturze.
Sprawdziliśmy firmę, która widnieje na pieczątce z faktury wystawionej przez Roberta Sz. Jak wynika z danych Krajowego Rejestru Sądowego jest ona zarejestrowana na inną osobę. Postanawiamy poszukać biura pod adresem z pieczątki. Trafiamy do biura rachunkowego, w którym nikt nie słyszał o firmie P.
Dach domu pani Katarzyny nie został dokończony.
- Zalało nas siedem razy. Mamy straty w domu, każde pomieszczenie musimy remontować na nowo – opowiada kobieta.
Emeryci walczą z… sanatorium w Ciechocinku
Kolejną osobą, która czuje się poszkodowana przez fachowca jest pani Ewelina Szmidt. Robert Sz. miał wykonać dla niej dwa zadaszenia garaży i przybudówkę domu. Ukończył budowę jedynie pierwszego dachu.
- Już kiedy zaczynał, to widziałam, że coś jest nie tak, bo brał ode mnie tylko zaliczki. Dwa razy po pięć tysięcy, ale nie widziałam, żeby materiał przywoził. Poza tym zaczął przyjeżdżać coraz rzadziej na tę budowę. Do dziś nie dostałam wglądu w żadne faktury. Zwrócił mi tylko 2300 złotych, a budowy nie dokończył – opowiada pani Ewelina i dodaje:
- A już w ogóle hitem jest wywalenie dziury, przy niezabezpieczeniu dachu głównego domu, gdzie wszystko po prostu wisi. Później się okazało, że jest wiele osób poszkodowanych przez niego, przez to, że wyłudzał kredyty na nie.
O Roberta Sz. zapytaliśmy rzecznika Komendy Miejskiej Policji w Jaworznie. Okazuje się, że śledczy interesują się fachowcem nie tylko ze względu na sprawy budowlane. Miał on bowiem wyłudzać kredyty. Docieramy do pani Barbary, która jest poszkodowaną w tej sprawie. Jej siostra w przeszłości spotykała się z mężczyzną.
16-latek nagle „ozdrowiał”. Rodzice stracili zasiłek
- Na mnie zostało wziętych pięć kredytów, to były zakupy na raty ze sklepu z naszej miejscowości. I to były kwoty około 10 tysięcy złotych. Jak się dowiedziałam była też szafa za prawie 10 tysięcy. Chodziłam po prostu od banku do banku i się dowiadywałam. W sumie wyszło około 50 tysięcy złotych – twierdzi pani Barbara.
Robert Sz. nie zgodził się na wypowiedź przed kamerą.
- On żyje wygodnie, swoim kobietom kupuje dużo różnych rzeczy, zabiera na wakacje, kupuje drogie prezenty. A my? My nie mamy naszych ciężko zarobionych pieniędzy – podsumowuje Katarzyna Kuryło.