Wkoło jego działki się budują, jemu zabraniają!

Roman Grenda z Gorzowa Wielkopolskiego od 15 lat usiłuje przekształcić swoją działkę na budowlaną, ale urzędnicy z magistratu odmawiają, przywołując argumenty ekologiczne. Tyle że tylko pan Roman ma takie problemy, jego sąsiedzi mogą swobodnie budować. Rodzina podejrzewa, że ktoś chce zmusić ją do odsprzedania działki po niższej cenie. Deweloperzy już się zgłaszają.

- To jest działka rolna, ponad jeden hektar. Jak dzieci zaczęły dorastać, postanowiłem, że będę coś z tym robić, ale zaczęły się problemy – opowiada pan Roman.

- Czekam na przekształcenie działki, bo chciałabym tam się budować. Jest to uniemożliwiane nam od lat – podkreśla córka Aleksandra Grenda.

Od 1 stycznia nie widziała 8-miesięcznej córeczki. Wojna o dziecko

Grendowie są rozgoryczeni. Twierdzą, że urzędnicy pierwotnie twierdzili, że teren jest podmokły. Rodzina sama zleciła więc ekspertyzy geotechniczne gruntu. Odwierty dokonane w latach 2007 i 2015 potwierdziły, że bezpiecznie mogą tam powstać domy. Teraz przedstawiciele Urzędu Miasta powołują się na ekologię.

- Są dwa powody, dla których chronimy ten teren w interesie mieszkańców. To powody o charakterze przyrodniczym. Pierwszy dotyczy retencji wód. Teren ten jest zabezpieczeniem przed wodami opadowymi. A drugi to klin ekologiczny. Przez ten klin przepływa powietrze – tłumaczy Wiesław Ciepiela, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gorzowie Wielkopolskim.

- Jestem byłym urzędnikiem Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego w Gorzowie Wielkopolskim. Ekspertyzy nie potwierdzają obaw urzędników co do tej działki. Teren nadaje się pod zabudowę. Sytuacja kuriozalna: na granicy działki pana Romana jest pełna zabudowa jednorodzinna, dom przy domu. A pan Roman nie może postawić niczego – mówi Wojciech Lenicki, były urzędnik Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego w Gorzowie Wlkp.,  ekspert ds. nieruchomości.

Schodami nawet na ósme piętro. Naprawa windy przeciąga się

Parcela należąca do pana Romana to ojcowizna. Rodzina Grendów uważa, że celowo uniemożliwia się im odrolnienie, chcąc zmusić do sprzedaży terenu po niższej cenie. Tym bardziej, że potencjalni kupcy już się pojawiają. 

- Do taty podjechał deweloper z pytaniem o sprzedaż działki jako rolnej, chciał kupić. On by sobie poradził z przekształceniem działki – mówi Patryk Grenda.

- Ta działka jako rolna jest warta 65 tys. zł, a przekształcona od 1,8 mln zł do 2 mln - zauważa pan Roman.

- To jest jedyna ze znanych mi działek rolnych, gdzie Gorzów Wielkopolski uzbraja teren w kanalizację, w kabel wysokiego napięcia, i traktuje to jako działkę rolną – komentuje Wojciech Lenicki, były urzędnik Wojewódzkiego Biura Planowania Przestrzennego w Gorzowie Wlkp.

Okazuje się, że wokół terenu pana Romana powstało kilka nowych domów. Bezpośrednio graniczą one z jego działką. Niektóre nie są jeszcze nawet wykończone. A mężczyzna stara się o odrolnienie swojego terenu od 2007 roku. Pokazujemy fotografie tych budowli przedstawicielowi urzędu miasta.

Tajemnicze zaginięcie. Co się stało z matką i córką?

- Ci sąsiedzi wybudowali się wcześniej, uważamy, że to był błąd. Teraz jest plan zagospodarowania przestrzennego. Działka pana Romana jest rolnicza i taka pozostanie. Przepisy prawa miejscowego (uchwalone przez magistrat – red.) wprowadziły ograniczenia – komentuje Wiesław Ciepiela, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Gorzowie Wielkopolskim.

- Skoro wszyscy wokoło mogą, to czemu my nie możemy. Absurd - uważa Beata Grenda, żona pana Romana.

Dotarliśmy do rzeczoznawcy z zakresu urbanistyki i architektury - Jerzego Kaszycy. On także wydał opinię w sprawie nieruchomości należącej do pana Romana. Podważa on decyzje urzędników z magistratu. Twierdzi, że teren zalewowy znajduje się w innym miejscu - na obniżonym terenie, w pobliżu małej rzeki. A tam nikt nie chce nic budować. 

- Znam miasto, uczestniczyłem w opracowaniu poprzedniego studium warunków rozwoju i obecnego. Jako urbanista analizowałem tamten teren w sposób szczególny. Reasumując: nie ma przeciwskazań do tego, żeby ten teren przeznaczyć pod zabudowę – mówi rzeczoznawca.

- To jest jedno wielkie kłamstwo, obłuda, ktoś nas blokuje. Urzędowe szachrajstwo – ocenia Patryk Grenda, syn pana Romana.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX