Zaszyli ranę z kawałkiem łańcucha w szyi!
Szokujące zaniedbanie lekarki szpitala we Wrześni. Kobieta opatrzyła i zaszyła pacjentowi ranę szyi, nie zauważając czterocentymetrowego fragmentu metalu w środku. Pan Ireneusz uległ wypadkowi podczas cięcia drewna piłą elektryczną. Uderzył go zerwany łańcuch, a jego fragment utkwił centymetr od aorty.
Pan Ireneusz ma 68 lat, mieszka w Czeszewie koło Poznania. W kwietniu zeszłego roku ciął drewno piłą elektryczną. Nagle łańcuch rozerwał się i jego część uderzyła go w szyję. Mężczyzna trafił na SOR szpitala powiatowego we Wrześni. Tam opatrzyła go Natalia T. – młoda lekarka, nie posiadająca jeszcze żadnej specjalizacji.
- Na SOR-ze przyjęli mnie od razu. Kazali usiąść na kozetce. Ona stwierdziła, że dobrze jest, pomacała, zaszyła ranę i wypuszczono mnie do domu. Przyleciał za mną jeszcze ratownik medyczny, bo zapomnieli dać mi zastrzyk przeciwtężcowy – opowiada pan Ireneusz.
- Z dokumentacji wynika, że pacjentowi udzielano pomocy w 18 minut. To bardzo krótki czas, bo pacjenta trzeba zarejestrować, zrobić wywiad, odkazić ranę, zszyć – ocenia Robert Bryzek, naczelnik wydziału prawnego Rzecznika Praw Pacjenta.
- Po 30 dniach zaczęło coś mnie uwierać pod szyją, z rany zaczęła lecieć woda z ropą – dodaje pan Ireneusz.
Nie mogą wrócić do mieszkań. Dziwny remont w Warszawie.
Kiedy po prawie półtora miesiąca rana nadal się nie goiła, mężczyzna ponownie pojechał do szpitalnego oddziału ratunkowego. Nie został jednak przyjęty. Odesłano go do chirurga w przychodni. Ten po przebadaniu pana Ireneusza rozciął ranę i wyciągnął z szyi czterocentymetrowy kawałek łańcucha od piły.
W tej sprawie rozmawialiśmy z prezes szpitala Urszulą Kosmecką.
- Jak to możliwe, że czterocentymetrowy kawałek łańcucha został w szyi pacjenta?
- Okazuje się, że jest możliwe, błędy medyczne pojawiają się nie tylko u nas. Nie chciałabym komentować dalej. Nie mam nic do powiedzenia.
Szpital wypłacił panu Ireneuszowi 10 tysięcy zł zadośćuczynienia. Sprawę badała prokuratura, ale ta nie dopatrzyła się winy lekarki oraz szpitala. Sprawę umorzono.
Została odcięta od kanalizacji. Nikt nie pomoże!
- Biegli stwierdzili, że nie ma mowy o błędzie, że procedury zostały zachowane, a opieka była staranna – tłumaczy Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
- Pomoc została udzielona pacjentowi bez należytej staranności i w sposób niedbały. Ten kawałek utkwił w szyi i znajdował się centymetr od tętnicy. To była sytuacja bardzo niebezpieczna dla pacjenta – uważa Robert Bryzek, naczelnik wydziału prawnego Rzecznika Praw Pacjenta.
Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere” podkreśla, że istniało ryzyko wystąpienia sepsy. - To kawałek blachy, stali, który może rdzewieć. A to było w okolicach aorty, to było ostre – mówi.
Docieramy do lekarki Natalii T. Kobieta nie pracuje już w szpitalu we Wrześni. Dyżury pełni w jednej z poznańskich lecznic.
- Nikt nie jest nieomylny, dziękuję za rozmowę – ucina rozmowę.
Brutalny mord na 60-latce. Obława za Abdanourem Djabrim
- Niestety większość błędów lekarskich zamiatana jest pod dywan – ocenia Adam Sandauer ze Stowarzyszenia Pacjentów „Primum Non Nocere”.