Wrobiony w korupcję? Z oficera „stał się” przestępcą

- Dziś nie chroni się oficera, tylko wierzy bandytom - mówi Krzysztof Brańka, emerytowany strażnik graniczny oskarżany o korupcję. Mężczyznę obciążyły zaznania dwóch przemytników, których wcześniej zatrzymał i został za to nawet odznaczony. Choć zeznania są pełne nieścisłości, prokurator skierował do sądu akt oskarżenia. Dotarliśmy do jednego z przemytników. To, co nam powiedział jest wstrząsające.

Krzysztof Brańka ma 53 lata. Pochodzi z Włodawy – niewielkiego miasta w województwie lubelskim. Przez ponad 20 lat był szanowanym oficerem straży granicznej. Kilka miesięcy temu stał się jednak uciekającym przed prawem zbiegiem.

Wszystko zaczęło się w 2005 roku. Krzysztof Brańka był wówczas zastępcą komendanta Straży Granicznej w Sławatyczach. Odpowiadał za bezpieczeństwo na tamtejszym odcinku polsko – białoruskiej granicy. Odcinku, który w tamtym czasie upodobali sobie dwaj przestępcy – Zbigniew J. oraz Dariusz K.

Psy za głośno szczekają na wsi. Kilkadziesiąt donosów

- Dariusz K. to jest bandzior, wyrafinowany, inteligentny, sprytny. Niebezpieczny przestępca. Myślę, że mógł przez te wszystkie lata przerzucić tysiące osób przez granicę – opowiada Krzysztof Brańka.

- W grę wchodziły kwoty od 3000 do 7000 dolarów za przerzut jednego nielegalnego migranta… A w jednym przecie zabierano ponad 20 osób – mówi były oficer operacyjny Straży Granicznej.

- Zbigniew J. to również przemytnik, bandzior, bandyta. Oni tu, na tym terenie rozpoczęli swoją przestępczą działalność w 2005 roku – mówi Krzysztof Brańka.

Kim naprawdę jest "oszust z Tindera"? Dotarliśmy do jego ochroniarza

Jest wrzesień 2005 roku. Strażnicy Graniczni dokonują wówczas spektakularnego zatrzymania. Na gorącym uczynku łapią szajkę przemycającą ludzi z Białorusi do Polski. Akcją strażników dowodzi Krzysztof Brańka. Przemytnicy to Dariusz K. oraz Zbigniew J.

- Dostałem przyznany przez prezydenta Brązowy Krzyż Zasługi za złapanie tych bandytów - podkreśla Krzysztof Brańka.

- Były awanse, nagrody, bo z tego, co wiem, to takie zatrzymanie na tym odcinku granicy nadbużańskiego oddziału straży granicznej, to było chyba jedno z pierwszych. Przemyt ludzi, to wiąże się z dużymi pieniędzmi, a mój mąż im jak gdyby to uniemożliwił – dodaje żona mężczyzny.

- Mnie udowodniono powiedzmy około 500 Chińczyków, to chyba był największy przerzut w historii - mówi były przemytnik Dariusz K.

Dostaje głodową emeryturę, bo urodził się kilka miesięcy za wcześnie

W 2010 roku Krzysztof Brańka odchodzi na emeryturę. Przez trzy kolejne lata wiedzie spokojne życie. W październiku 2013 roku wszystko zmienia się jednak w ciągu sekundy. W drzwiach jego domu nieoczekiwanie pojawiają się uzbrojeni po zęby funkcjonariusze Straży Granicznej.

- Miałem wtedy 8 lat i takiego mnie przewieszonego przez barki. Funkcjonariusz wrzucił mnie na kanapę, pomiędzy mamę i tatę – wspomina syn Krzysztofa Brańki.

- Mówili, że szukają tajnych dokumentów, broni i amunicji. Nic oczywiście nie znaleźli – zaznacza żona mężczyzny.

- Proszę pana, jest pan oskarżony o to, że w okresie od początku czerwca daty bliżej nieokreślonej do 2 września 2005 roku byłem członkiem zorganizowanej grupy przestępczej zaangażowanej w przerzut ludzi przez granicę. A moja reakcja była taka: (parska śmiechem). Dosłownie – mówi Krzysztof Brańka.

Ciotka zabroniła jej widywać ojca. Mężczyzna jest w śpiączce

Emerytowany strażnik graniczny został wówczas zatrzymany. Prokurator zarzucił mu, że jako oficer Straży Granicznej, w zamian za łapówki, współpracował z przemytnikami. Miał ułatwiać im przerzucanie przez granicę nielegalnych migrantów. Zarzuty oparto na zeznaniach Dariusza K. oraz Zbigniewa J. – tych samych przemytników, których Brańka zatrzymał w głośnej akcji osiem lat wcześniej.

- Na początku posądzili tatę o przyjęcie łapówki w wysokości 500 złotych. To też było najśmieszniejsze w tej sytuacji, bo tata jak ich zatrzymał, znalazł 28 000 dolarów – opowiada syn Kamil Brańka.

- Nie wiem, jak to nazwać, wydaje mi się to sprzeczne z zasadami doświadczenia życiowego – komentuje Piotr Łabno, pełnomocnik emerytowanego strażnika.

Wojna rodziców o dzieci. Oskarżenia o bicie i głodzenie

Przemytnik Dariusz K. przyznał nam, że bezpodstawnie oskarżył Krzysztofa Brańkę.

Dariusz K.: Wie pan, ja wtedy zostałem zawinięty, a miałem dwumiesięczne dziecko na Ukrainie. Żeby wyskoczyć do dziecka, to w śledztwie zeznałem, że tam mu coś dawałem, no. Takie zagranie taktyczne.

Reporter: Czyli to była nieprawda…

Dariusz K.: No, ja to powiedziałem przed sądem. Jaka była sytuacja.

Reporter: Ktoś sugerował panu, że ma pan tak powiedzieć?

Dariusz K.: No, prokuratorka! Przecież jasno dała mi do zrozumienia, że taki i taki charakter zeznań sprawi, że nie dostanę sankcji trzymiesięcznej. Ja wtedy siedziałem dwa dni.

Reporter: Czyli zasugerowała panu, żeby pomówić Brańkę, tak?

Dariusz K.: Tak.

Znika z pieniędzmi na budowę domów. Rzesza oszukanych

- W przesłuchaniu o godzinie 10:10 stwierdził, że przekazywał mężowi jakieś pieniądze, ale nie pamiętał, jaka to była kwota. I nagle później była przerwa od 13:45 do 14:10 i później już sobie przypomniał, że to było 5000 albo 6000 złotych. Po przerwie pamiętał – mówi żona Krzysztofa Brańki.

- Dała mi do zrozumienia, że jeżeli będę odmawiał składania zeznań albo nie pomówię Brańki, to czeka mnie siedzenie. Znowu. Siedzieć... w moim przypadku trzy miesiące mogły się przerodzić w dwa lata. Wtedy akurat nie miałem wyboru – utrzymuje Dariusz K.

Według zeznań łapówka miała zostać przekazana w centrum miasta na parkingu.

- Tylko, że tego parkingu jeszcze tam nie było. Powstał dopiero w 2010 roku, czyli pięć lat później – zauważa żona Krzysztofa Brańki, a jego pełnomocnik dodaje, że oprócz zeznań przemytników, nie ma żadnego dowodu, który obciążałby mężczyznę.

- Same jakieś elementy topograficzne, czy to było w tym miejscu, czy troszeczkę dalej, nie mają większego znaczenia, bo sam rejon jest wskazywany w sposób jednakowy – tłumaczy jednak Barbara Markowska z Sądu Okręgowego w Lublinie.

- Ja panu coś powiem. Brańka musiał u kogoś podpaść grubego. Od siebie, tam ze Straży Granicznej. Nie wiem komu, bo to nie moja para kaloszy – mówi Dariusz K.

Pożar w garażu bloku. Od siedmiu miesięcy nie mogą wrócić do mieszkań

Przedstawiciele prokuratury nie zgodzili się porozmawiać z nami przed kamerą. W styczniu 2020 roku Krzysztof Brańka został uznany za winnego korupcji. Sąd skazał go na dwa i pół roku bezwzględnego więzienia. Kilka miesięcy temu Sąd Apelacyjny podtrzymał wyrok.

- Przestępcy nie mają litości dla funkcjonariuszy policji, milicji, bądź poszczególnych służb mundurowych. W więzieniu może psychika nie wytrzymać, może dojść do różnych rzeczy. Czego mu nie życzę – komentuje były oficer operacyjny Straży Granicznej.

- To jest korupcja, więc zostanie zabrana mu emerytura, a ja zostanę z kredytami do spłacenia i z dzieckiem na utrzymaniu – zaznacza żona emerytowanego strażnika.

- Mam taki apel do wszystkich funkcjonariuszy, którzy realizują teraz różne czynności służbowe: panowie, nie warto. W każdej chwili może was spotkać to samo co mnie – podsumowuje Krzysztof Brańka.

Odmawiają świadczenia. Powołując się na przepis niezgodny z konstytucją!

Obrońca Krzysztofa Brańki złożył wniosek o kasację wyroku do Sądu Najwyższego. Tymczasowo wstrzymano też wykonanie kary. Nie oznacza to jednak, że Krzysztof Brańka został uniewinniony. Jeżeli nic się nie zmieni, a Sąd Najwyższy nie uwierzy w jego niewinność, mężczyzna będzie musiał trafić do więzienia.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX