Woda z fekaliami zalewa blok. Urzędnicy przerzucają się odpowiedzialnością

Mieszkańcy jednego z bloków w Rudzie Śląskiej z obawą patrzą w niebo. Po każdym większym deszczu mają zalane piwnice - nie tylko wodą, ale również fekaliami, które dostają się do budynku z powodu niedrożnej kanalizacji. Urzędnicy od lat nie są w stanie rozwiązać problemu.

Zalane piwnice, wilgoć na klatce schodowej i w mieszkaniach. To efekty ulewy, która 23 lipca tego roku miała miejsce w Rudzie Śląskiej. Tego dnia kilka budynków zostało zalanych, ale jeden szczególnie.

Chodzi o blok przy ulicy Kokota - znajduje się u zbiegu trzech ulic i jest położony najniżej. Jak twierdzą mieszkańcy, przy każdym większym deszczu woda dostaje się do wnętrza budynku i zalewa piwnice - nie tylko wodą, ale też fekaliami, bo niedrożna jest uliczna kanalizacja.

Agnieszka Gania z rodziną mieszka tu od trzech lat. Gdy się wprowadzała, o problemach z zalewaniem nie wiedziała.

Myją się w rzece, bo w domu nie ma wody

- Dopiero po czasie, jak tutaj z sąsiadami rozmawialiśmy, okazało się, że to się dzieje nagminnie. I to wystarczy 15 minut ulewnego deszczu. Cała ulica wtedy pływa - wyjaśnia pani Agnieszka.

- Przez piwnicę woda dostaje się do budynku. Ostatnio jak popadało, to nie mogłam wejść do budynku, bo było wody z fekaliami po kolana - opisuje.

- 23 lipca jak wychodziłam z pracy, zaczęło padać. Syn do mnie zadzwonił, że nie wejdę do domu, bo jest zalane. Jak dojechałam na miejsce, to była już straż i policja, która wstrzymała ruch. Żeby dostać się do domu, musiałam po kolana brodzić w wodzie wymieszanej z fekaliami. Piwnica była już zalana po sam sufit - mówi kobieta.

Budynek należy do miasta i zarządza nim miejska spółka. Ale mieszkańcy swoje pretensje kierują nie tylko do zarządcy. Jak twierdzą, problem tkwi w kanalizacji ulicznej, która nie odbiera wody przy intensywnych deszczach. Wybijają studzienki, a wtedy do wnętrza budynku dostaje się nie tylko woda, ale też fekalia.

Skutki ostatniego zalania widoczne są do dziś. Mimo że budynek ma właściciela i jest nim miasto, nie został posprzątany. Do naszej wizyty nie przeprowadzono porządnej dezynfekcji. Na własną rękę sprzątają lokatorzy.

Mają się wyprowadzić. Nie wiedzą, kiedy dostaną odszkodowanie

- Od tej wilgoci wszędzie jest już pleśń. Martwimy się, bo zaraz w mieszkaniach pojawi się grzyb, a miasto nic w tej sprawie nie robi - mówi pani Agnieszka.

- Każdy, kto tutaj mieszka, pisał pismo. Ale nic z tym nie zrobiono. Odpompowano wodę i to wszystko - dodaje kobieta.

- Za każdym razem jest tak samo. Jak przyjdzie ulewa, to nas  zalewa. My to czyścimy, ale później znowu jest ulewa i musimy wszystko robić od nowa - tłumaczy inna mieszkanka bloku Jolanta Studnik.

- Po tej ostatniej ulewie woda sięgała 1,5 metra. Jak tu ludzie chodzili, to się topili. A jeszcze miesza się to wszystko z fekaliami i jest smród - dodaje mieszkaniec budynku Adam Małek.  

- Dopóki to nie jest porządnie zdezynfekowane, to pojawia się robactwo. Te robaki wkrótce wejdą nam po ścianach do mieszkań. Problemem jest też grzyb - mówi mieszkanka bloku Jolanta Gierszon.

- 29 lipca był pan od dezynfekcji. 10 minut, popryskał po głównym holu i poszedł  - dodaje kobieta.

- Tam jest zepsuta kanalizacja i ona nie odbiera tego natłoku wody, który jest przy ulewach. Ten blok jest usytuowany tak, że ten nadmiar wody dostaje się środka. Będzie to naprawione przez wodociągi. No ale jest to, że tak powiem, grubsza sprawa - wyjaśnia zarządca budynku.

Miliardy na odszkodowania za suszę. Rolnik o nieprawidłowościach

Postanowiliśmy porozmawiać z przedstawicielami miejskiej spółki, która zarządza budynkiem. I choć urzędnicy są świadomi problemu, to zwracają uwagę na kłopot z niedrożną kanalizacją. Odpowiedzialność przerzucając na wodociągi.

- Rozmowy natychmiast zostały przeprowadzone z Przedsiębiorstwem Wodociągów i Kanalizacji. Natomiast nie mamy jeszcze jednoznacznej odpowiedzi. Druga strona też musi to przeanalizować. Wystosowaliśmy pismo, czekamy na odpowiedź - zapewnia Michał Wojcieszek z Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej.

W Przedsiębiorstwie Wodociągów i Kanalizacji dowiedzieliśmy się z kolei, że uszkodzenia kanałów ściekowych spowodowane są przez szkody górnicze. Prace są planowane, ale rozmowy na temat ich finansowania trwają... z kopalnią.

- Działamy, żeby pomóc mieszkańcom tego budynku. Myślimy o jakimś zabezpieczeniu, żeby jakoś zatrzymać tę wodę przed budynkiem, żeby nie wlewała się do środka, ale to jest oczywiście w gestii zarządcy budynku - wyjaśnia przedstawiciel wodociągów.

Urzędnicy w końcu dostrzegli problem. W piśmie do pani Agnieszki zwrócili uwagę, że coroczne zalewanie piwnic naraża mieszkańców na straty i źle wpływa na kondycję całego budynku. Mieszkańcy mają nadzieję, że nie tylko zwrócą uwagę, ale rozwiążą problem.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX