Niepełnosprawni bracia. Radny nie płaci im za dzierżawę pola!
Dwóch nieporadnych braci z Podkarpacia żyło w koszmarnych warunkach, w domu bez podłogi. Dzięki ogromnemu odzewowi widzów, udało im się pomóc. Teraz okazuje się, że miejscowy radny od lat korzysta z ich pola, a nawet pobiera na nie unijne dotacje. Braciom nie płaci.
Historię o dwóch niepełnosprawnych braciach z miejscowości Podborze w woj. podkarpackim opowiedzieliśmy w zeszłym roku. Bracia żyli w rozpadającym się domu. Zamiast podłóg było klepisko. Ze studni do kuchni mieli doprowadzoną zimną wodę. Kiedy zamarzała, myli się w rzece.
- To są chłopcy niepełnosprawni, to nie są godne warunki jak na XXI wiek. Gdybym był urzędnikiem, w takich warunkach bym ich nie zostawił, to jest karygodne – opowiadał jeden z okolicznych mieszkańców.
Po naszym reportażu ruszyła lawina pomocy ze strony telewidzów Interwencji. Zebrano pieniądze. Dom wyremontowano i wyposażono. Jeden z telewidzów spłacił długi braci zaciągnięte przed remontem na wymianę okien i zakup opału.
- Mamy wszystko wyrychtowane, dziękujemy widzom, ludziom dobrej woli. Co nam pomagają – cieszyli się bracia.
ZOBACZ: Mają dopłacić do ciepła, a tego w mieszkaniach nie ma
Kilka dni temu jeden z darczyńców zadzwonił do naszej redakcji. Bracia pożalili mu się, że ich trzyhektarowe pole rolne tuż obok domu od lat uprawia miejscowy radny. Na dodatek pobiera za to unijne dotacje.
- Zakupiłam materiały, wysłałam budy, kojec dla psa, wysłałam im siatkę na ogrodzenie. A później dowiedziałam się od pana Eugeniusza, że miejscowy radny na ich ojcowiźnie uprawia rolę za darmo, czerpiąc z tego korzyść – mówi Anna Węgierska, darczyńca, widz Interwencji.
- Chodzi o trzy hektary. Ja podatek płacę, bo na mnie przepisane i on mi daje na podatek na pole. Choć jednak dzierżawi, to ani mi 5 groszy nie daje. Parę lat już będzie, koło 10 jak dzierżawi. Tylko ten podatek. Ja go płacę, a on mi zwraca 200 zł rocznie – mówi Eugeniusz Dziekan.
- Umowy na pole nie mamy. Wziął i tak robi. Powinien zapłacić coś – dodaje drugi z braci Michał Dziekan.
ZOBACZ: Zmarła na sepsę. Wdowiec walczy o prawdę
Jedziemy do radnego. To przewodniczący rady miejskiej. Jest nie tylko rolnikiem, ale także współwłaścicielem cegielni i fermy drobiu. Chcemy się dowiedzieć, dlaczego przez tyle lat tolerował warunki, w których żyli niepełnosprawni bracia. I korzystał z ich pola.
Radny: Bracia dostali propozycje zamieszkania w ośrodku dla bezdomnych.
Reporter: Jak pan widzi, udało się wyremontować dom.
Radny: Była komisja, która stwierdziła, że budynek się nie nadaje do remontu.
Reporter: Jednak się go udało wyremontować.
Radny: Nie jestem taki pewien. Czy budynek gwarantuje bezpieczeństwo.
- Zadanie było trudne. To była inwestycja, a nie remont. Ale zagrożenia tak nie ma. Mogą sobie mieszkać, lokal jest bezpiecznie wykończony – zapewnia Helena Surowiec, prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich w Padwi Narodowej, która pomagała braciom. O użytkowanym polu mówi krótko: - Boje się, że kiedyś będzie zasiedzenie i zostanie dla niego ta ziemia.
To zapis dalszego fragmentu rozmowy z radnym:
Reporter: Od ilu lat korzysta pan z pola braci?
Radny: Nie pamiętam.
Reporter: Jest umowa?
Radny: Umowa jakaś usta była prawdopodobnie. Pan zna ten grunt? Z tego gruntu zbiory były nieopłacalne.
Reporter: I dlatego prze z tyle lat pan korzysta z pola.
Radny: Bo jak patrzę, że ono zarasta, to mi się nie podoba. Dlatego, że jestem pasjonatem.
Reporter: To może warto jako pasjonat dzielić się zyskami?
Radny: Jeżeli będzie potrzeba pomocy, to im pomogę.
ZOBACZ: Eksmisja do mieszkania bez prądu i ciepła
- Nie było nigdy żadnej umowy prawnej, umowy dzierżawy, która by uprawniała tego radnego do korzystania z gruntu. Nawet jak takiej umowy nie ma, w Polsce właścicielowi należy się odszkodowanie. Drugą prawną drogą, którą widzę jest roszczenie o bezpodstawne wzbogacenie. Bo pobierając dopłaty, które należą się właścicielowi gruntu, radny wzbogacił się – komentuje adwokat Eliza Kuna.
Oburzenia nie kryje prezes Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, która pomaga braciom. Przyznaje, że półtora toku temu, kiedy pojawił się w Interwencji apel o pomoc dla nich - zwróciła się do radnego, aby dorzucił się do akcji. Jak twierdzi, ciężko go było namówić do wsparcia. Ostatecznie dał cegły na piec i komin.
ZOBACZ: Horror na cmentarzu. Nie wie, gdzie są szczątki jej męża
- Pan zna tą rodzinę? Czym ci chłopcy się zajmowali. Patologia! Jedna z większych patologii – mówi radny.
- Jaka patologia? To są ludzie chorzy z orzeczeniami. Na litość… jak człowiek chory, to tak wygląda. Ja tam tyle razy byłam. Nigdy nie byli nawet po kieliszku alkoholu - mówi Helena Surowiec.