Runęła ściana kamienicy, mieszkania rozgrabiono!
Skandal w Bydgoszczy. Mieszkańcy zabytkowej kamienicy znajdującej się zaledwie 150 metrów od starego rynku i siedziby urzędu miasta stracili dorobek życia. Ich mieszkania zostały rozkradzione i zdewastowane po wyprowadzce, gdy runęła ściana kamienicy. Mimo zapewnień, lokali nikt nie pilnował.
Pierwsza tragedia wydarzyła się w październiku 2021 roku. Podczas remontu zawaliła się jedna ze ścian budynku. Mieszkająca w lokalu komunalnym pani Grażyna była wówczas w pracy.
- Jak to się stało, to wpadli strażacy i eksmisja natychmiastowa. Miałem tylko to, co na sobie: buty na nogi i na dół – wspomina lokator Mirosław Woźniak.
- Nie wpuścili nas, była straż miejska, straż pożarna. Strażacy poszli do mieszkań i przynieśli, co mogli przynieść. Ja prosiłam o lekarstwa – opowiada Grażyna Grabowska, lokatorka kamienicy, a jej syn Arkadiusz dodaje: - Runął fragment ściany. Ekipa remontowała go, bo przylegający do niej budynek został wcześniej rozebrany. Przez krótki czas - około miesiąca - straż miejska naszego budynku pilnowała, ale później już nikt.
- Do budynku nie można wchodzić. Został wydany przez nadzór budowlany zakaz wchodzenia, istnieje niebezpieczeństwo zawalenia kamienicy – potwierdza Przemysław Słomski z policji w Bydgoszczy.
ZOBACZ: Sąsiedzki spór o… kury na wsi. Rozstrzygał sąd!
W kamienicy przy ulicy Grodzkiej znajdują się mieszkania prywatne i komunalne. Rok temu, w listopadzie, wpuszczono lokatorów jedynie na chwilę, aby mogli zabrać najpotrzebniejsze rzeczy.
- Nic nie zabrałam, calutki dobytek został na Grodzkiej. W ubiegłym roku, przed zawalaniem, wzięłam kredyt, zrobiliśmy kapitalny remont tego mieszkania – przyznaje Grażyna Grabowska.
- Mieszkałem w oficynie. Ona nie jest uszkodzona, a nas eksmitowali, bo tu ściana wyleciała – dodaje lokator Mirosław Woźniak.
Pani Grażyna jest osobą niepełnosprawną. W kamienicy mieszkała od 1976 roku. Zadzwoniła do naszej redakcji po pomoc. Jej mieszkanie, choć powinno być zabezpieczone przez miasto, zostało zdewastowane i okradzione. - Były włamania do wszystkich mieszkań. Dowiedziałam się o tym od osób trzecich - opowiada.
Inny lokator, Arkadiusz Grabowski pokazuje nam zdjęcie zdewastowanego mieszkania.
- W zeszły piątek stał tam jeszcze piec. Proszę zobaczyć, jak teraz to wygląda. Na dziś jest już prawie cały rozebrany.
Mieszkanie Mirosława Woźniaka również odwiedzili złodzieje i wandale. - Podejrzewam, że tam zniknęło wszystko, co mogło zniknąć. Widać, jak miasto Bydgoszcz pilnuje tego – komentuje.
ZOBACZ: Mieszkanie komunalne groźne da zdrowia
Lokatorzy, mimo zakazu, kilkanaście dni temu weszli bez trudu do budynku przez dziurę w ścianie. Chcieli zobaczyć, jaki jest stan ich mieszkań. W jednym z lokali zastali bezdomnego.
- Spał na naszym łóżku. Mówił, że wszedł tam i w mieszkaniu było wówczas około 20 osób. Pytał o zgodę, czy może zostać i pozwolili – opowiada Arkadiusz Grabowski.
- U mnie wszystkie meble zostały wyniesione, nowy automat, zmywarka. Wszystko z kuchni… Roboty, mikser, odkurzacz piorący, żelazko, wszystko – dodaje Grażyna Grabowska.
- Drzwiczki powyrywane, blaty powyrywane, armatura pozabierana, rury miedziane zniszczone. Lodówka, pralka – wszystko wyniesione. A nasze mieszkanie znajduje się na II piętrze – dodaje Arkadiusz Grabowski. Mężczyzna szacuje straty ma około 100 tys. zł.
Przez ponad rok nie zaczęto remontować uszkodzonej kamienicy. Za zabezpieczenie budynku odpowiadała miejska spółka ADM. Jej przedstawiciele nie mają sobie nic do zarzucenia.
Reporter: Tylko jedna z osób ma straty na około 100 tysięcy zł. Kto za to zapłaci?
Magdalena Marszałek z ADM Bydgoszcz: Trudno mi się ustosunkować, będziemy rozmawiać na ten temat. Ja mogę przeprosić za wandali…
Reporter: Raczej za to, że niewłaściwie zabezpieczyliście budynek.
Magdalena Marszałek: Nie zgodzę się, budynek był zabezpieczony, wszelkie czynności były dopełnione.
ZOBACZ: Niesłusznie zwolniony z pracy. Starostwo nie wypłaciło odszkodowania
Bydgoski Urząd Miasta zapowiada kontrole w ADM-ie, ale dopiero kiedy oficjalnie zostanie poinformowany o problemie. Nasza informacja nie jest dla urzędników wystarczająca.
- Powiem szczerze, że dowiedzieliśmy się teraz, że na Grodzkiej jest problem. Jeśli dostaniemy taką informacje oficjalnie, pan prezydent będzie badał sprawę, analizował, czy doszło do zaniedbań – komentuje Marta Stachowiak z Urzędu Miasta Bydgoszczy.
- Żal mam prezydenta, do ADM-ów. To są osoby, które muszą ponieść konsekwencje – uważa Grażyna Grabowska, lokatorka kamienicy.*
*skrót materiału