Wychowywał się w domach dziecka. Teraz ma płacić za… opiekę nad matką 

Niepełnosprawny emeryt z Poznania musi dokładać do pobytu matki w Domu Pomocy Społecznej, choć ta oddała go do domu dziecka, gdy miał osiem miesięcy! Później nie łączyły ich żadne relacje. Lech Jabłoński odwołał się od decyzji urzędników, ale ci upierają się przy swoim i żądają dokumentów, które po blisko 70 latach są nie do odnalezienia w archiwach.

67-letni Lech Jabłoński z Poznania nigdy nie zaznał ciepła rodzicielskiego. Jest wychowankiem kilku domów dziecka.

- Z papierów doszedłem do tego, że do domu dziecka zostałem oddany mając osiem miesięcy. I też wtedy nie wiadomo, czy ja już byłem chory, czy dopiero w domu dziecka zachorowałem. Pozostałością choroby były niedowłady rąk i nóg. Lekarze uznali, że to trzeba ćwiczyć – opowiada.  

- W dokumentach, jak matka mnie oddawała do Dzierżoniowa, było napisane, że półsierota, przy rubryce „ojciec” było skreślone – tłumaczy.

Stracili synka, po pogrzebie zachorowała córka. Co atakuje dzieci?

Kiedy pan Lech opuścił dom dziecka, od razu poszedł do pracy. 

- Emerytura jest wypracowana, 45 lat ciężkiej pracy. Ja już w szkole nie wiedziałem, co to są wakacje. Dzięki znajomym pracowałem wówczas w Poznańskich Zakładach Metalowych, robiłem lampy. Teraz na rękę mam 2600 zł emerytury – opowiada.

Pan Lech przed laty postanowił odszukać biologicznych rodziców. Udało mu się ustalić adres matki.

- Dostałem jej adres w Warszawie. Zapukałem, mówię, że jestem jej synem, a ona, że nie ma dzieci… Takie pierdoły gadała. Jak kobieta, która rodzi, nie jest świadoma tego, że miała dziecko? Facet może się wyprzeć, ale nie kobieta. Poszła ze śmieciami, wraca, a ja już wcześniej od ciotki miałem jej zdjęcie. Napisałem na nim, z tyłu jej dane i mówię tak: tu napisałem pani dane, bo może pani swoich danych nie pamiętać. I tak się rozeszliśmy. To nawet 3 minuty nie było – wspomina.

Wtedy pan Lech przekonał się, że matka żadnych uczuć do niego nie żywi. To mu pomogło pozbyć się żalu, że go nie wychowywała. Lata mijały. Mężczyzna nigdy nie założył własnej rodziny. Trzy lata temu nagle do jego drzwi zapukał pracownik MOPS-u. Okazało się, że jego matka jest w DPS-ie w Łodzi, a syn musi dopłacać za jej pobyt.

Niechciane usługi na umowie telefonicznej. Wielu poszkodowanych

- Ustawa o Pomocy Społecznej obowiązuje już od 17 lat. W praktyce problem z tymi odpłatnościami zaczął się wtedy, kiedy samorządom zaczęło brakować pieniędzy. Czyli kiedy zorientowali się, że jednak utrzymanie pensjonariuszy w Domach Pomocy Społecznej jest drogie. I że być może są członkowie rodziny, którzy są w dobrej sytuacji finansowej i mogliby to częściowo właśnie sfinansować – mówi prawnik Eliza Kuna.

- A ja nie mam dzieci, kto potem o mnie zadba? Ja teraz mam dokładać, a ktoś o mnie zadba? Ja już mam 67 lat. Aparat, lekarstwa, ja też jem, żyję, ubieram się. Sprzęt ortopedyczny, lekarstwa. To też wszystko kosztuje. I jeszcze mam dokładać do osoby, której nie znam? Bez sensu – komentuje Lech Jabłoński.

Emeryt w naszej obecności zadzwonił do Państwowego Domu Pomocy Społecznej, gdzie przebywa jego matka.

- My po prostu się opiekujemy, tu kierowane są osoby na podstawie decyzji Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi. Pan mówi, że nie miał kontaktu. Czy pani Anna nie miała zabranych praw rodzicielskich? Bo jeżeli udowodniłby pan, że były ograniczone albo zabrane prawa rodzicielskie pani Anny w stosunku do pana, to wtedy nie musiałby pan ponosić tej płatności – przekazała pracownica placówki.

- W moim przekonaniu szanse, by te akta sądowe nie zostały zniszczone, na uzyskanie dostępu do archiwów sądowych po takim czasie, są zerowe. Takiemu urzędnikowi brakuje wyobraźni, większość akt spraw rodzinnych po takim czasie jest po prostu niszczona – zaznacza prawnik Eliza Kuna.

Pan Lech napisał odwołanie od decyzji MOPS, w odpowiedzi zażądano właśnie decyzji o pozbawieniu praw rodzicielskich.

Napisała do niego „amerykańska żołnierka”. Stracił 150 tys. zł

- To co, ja jestem w domu dziecka, mam trzy latka i idę do dyrekcji: dajcie mi pismo od sądu, że mamusia mnie nie chce, bo za 60 lat może ktoś się o mnie upomnieć? I z tym pismem mam chodzić cale życie, żeby mi nie zginęło? – pyta.

Wielokrotnie pokazywaliśmy historie dzieci, które musiały płacić za pobyt rodzica w Domach Pomocy Społecznej. Działo się tak, mimo że dzieci nie mogły nawet matkę czy ojca nazwać rodzicem.

- On ma 55 lat, odpoczywa tam nie wiem od czego, a teraz dzieci są gnębione i cały czas nachodzone przez MOPR co pół roku. To jest chore. Dla mnie to jest po prostu chore i nie do pomyślenia – komentowała bohaterka jednego z naszych reportaży Iwona Budnik.

Płać i płacz za ojca alkoholika!

- Mam przypadek, kiedy syn nie uchyla się. I chociaż się z tym nie godzi, to respektuje zapis ustawy i co miesiąc przekazuje na nasze konto środki tytułem odpłatności. Ale zawsze jest dopisek na przelewie: „za darmozjada” – opowiadała Małgorzata Kozak, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Opolu.

Niestety Samorządowe Kolegium Odwoławcze w Łodzi, do którego pan Lech napisał odwołanie od decyzji Łódzkiego MOPS, podtrzymało decyzję o opłatach. Miesięcznie syn ma dokładać do pobytu matki w DPS ponad 700 zł. To dla niego bardzo dużo pieniędzy. Pozostała mu walka w sądzie.  

- To jest dramat. Weźmy pod uwagę, że mamy do czynienia z osobą w podeszłym wieku emerytalnym, schorowaną, z zaświadczeniem o niepełnosprawności, więc człowiekiem, można rzec krótko, nieporadnym. I to jest niezwykle trudne, żeby jeszcze taki człowiek wyargumentował przed sądem, że on właśnie powinien być zwolniony z tej opłaty. Dlatego dziwi mnie taka bezduszność urzędników – komentuje prawnik Eliza Kuna.

Auta do kasacji po wjeździe na… cmentarz

Pan Lech cały czas szuka w archiwach dokumentów, które poświadczą, w jakich domach dziecka przebywał. Niestety, nigdzie nie ma informacji, czy jego matka została pozbawiana władzy rodzicielskiej.

- Tu jest haczyk, skąd dzieci miały brać te dokumenty z sądu, że rodzice byli pozbawieni praw rodzicielskich. Skąd to miały brać te dzieciaki? – pyta pan Lech.

- W ostatnim czasie nastąpiły pewnego rodzaju subtelne zmiany w Ustawie o Pomocy Społecznej. To jest dosłownie rewelacja ostatnich kilku dni. Ta ustawa została zmieniona, bo wprowadzono w niej taki zapis, że wniosek o zwolnienie z odpłatności może złożyć też osoba, w stosunku do której nie dopełniono obowiązku alimentacyjnego lub innych obowiązków rodzinnych. I tutaj jest to oczywiście jakaś dodatkowa przesłanka. Ona daje pewnego rodzaju instrumenty działania urzędnikom, ale znowu zdajemy się na kwestię uznaniowości urzędnika – komentuje prawnik Eliza Kuna.

- Teraz ja mam dokładać komuś ? Ja mogę zasponsorować biedne dzieci albo coś innego, ale nie tu, na zasadzie wymuszenia! Bo to jest wymuszenie. Ja kogoś nie znam, już nie będę mówił, że nie lubię, a jeszcze mam dokładać. Bez sensu – podsumowuje pan Lech.

Oglądaj inne reportaże tego reportera

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX

 

XXXX XXXXXXX XXXXXX XX XXX XXX XXXX XXXX XXXXX

 

XXX XXXX X XXXXXXX XXXXXXXX XXXXXXX X XXXXX